Życie to nie bajka. Nigdy nie
jest takie jak sobie wymarzymy. Zawsze zdarzy się coś, co pokrzyżuje nasze
plany. I choć robimy wszystko żeby było jak najlepiej, los i tak zawsze z nas
zakpi.
Monika wprost nie może uwierzyć w
swoje szczęście. Ona całkiem przeciętna dziewczyna ze wsi, bierze wystawny ślub
z niesamowicie przystojnym, a do tego bogatym mężczyzną mieszkającym w okazałej
willi na warszawskim Żoliborzu. Życie w mieście wydaje się jej niezwykle
atrakcyjne, dlatego z wielką nadzieją patrzy w przyszłość. Jednak Robert, coraz
bardziej oddala się od żony, ulegając coraz to nowym pokusom. W życiu młodego
małżeństwa zaczyna źle się dziać. Do tego Monika jakoś nie za bardzo może zajść
w ciążę. Wszystko się jednak zmienia w pewien wigilijny wieczór, gdy dziewczyna
oznajmia całej rodzinie wspaniałą nowinę. Małżonkowie nie przypuszczają jednak,
że już niedługo staną w obliczu strasznej tragedii, która całkowicie odmieni
ich życie.
„Pozytywka” Agnieszki Lis, to
książka na którą czekałam od bardzo dawna. Gdy tylko trafiła w moje ręce, od
razu zabrałam się za czytanie. Pierwsze 100 stron pochłonęłam w ekspresowym
tempie i po prostu byłam zachwycona. Lektura zapowiadała się niezwykle
obiecująco i ciekawie. Niestety w drugiej połowie książki, nadszedł moment zwątpienia.
Książka zaczęła mi się dłużyć i właściwie musiałam ze sobą walczyć, by nie
odłożyć jej na bok. Wtedy też zaczęłam dostrzegać jej wady i mówiąc szczerze,
trochę się zawiodłam. Nie znaczy to jednak, że „Pozytywka” jest lekturą złą,
bowiem posiada w sobie pewien potencjał, który jak na moje oko, nie do końca
został wykorzystany.
Główną bohaterką jest młoda
dziewczyna Monika, która mieszka w pewnej nadmorskiej wsi. Niespodziewanie w
jej życiu pojawia się mężczyzna, niezwykle przystojny, a do tego bogaty. Między
nimi zaczyna iskrzyć, aż w końcu decydują się na ślub. I tak Monika staje przed
ołtarzem. Piękna biała suknia, wystawne wesele i świetlana przyszłość w wielkim
mieście u boku niesamowitego mężczyzny. Czegóż chcieć więcej? Monika ląduje w
ekskluzywnej willi swojego męża i powoli zaczyna oswajać się z nową
rzeczywistością. Nie jest to dla niej łatwe, zwłaszcza, że od zawsze była
raczej skromną szarą myszką, która nie za bardzo lubiła wyróżniać się z tłumu.
Powoli jednak zaczyna wychodzić ze skorupy, tyle że Robert niespodziewanie
zaczyna się od niej oddalać. Staje się opryskliwy, niemiły i coraz mniej czasu
spędza w domu, a tym samym z Moniką. Jakby tego było mało, dziewczyna nie może
zajść w ciąże, co jeszcze bardziej rozwściecza Roberta. Dziewczyna nie posiada
się ze szczęścia, gdy pewnego dnia, na teście ciążowym pokazują się upragnione
dwie kreski. Skąd może przypuszczać, że nie będzie jej dane zbyt długo cieszyć
się szczęściem, a los szykuje dla niej bardzo przykrą niespodziankę.
Tragedia która niespodziewanie na
nią spada, zmienia jej życie w koszmar. Monika nie może dojść do siebie i coraz
bardziej zatraca się w depresji. Zdaje się, że nic nie jest w stanie
powstrzymać ją przed upadkiem. Na szczęście, gdzieś tam pojawia się światełko w
tunelu, a dziewczyna odkrywa w sobie nową siłę. Powoli pnie się po szczeblach
kariery, a praca wydaje się być jedynym i skutecznym sposobem aby zapomnieć o
bolesnych wspomnieniach. Sukces uderza jej do głowy, co niestety może okazać
się zgubne.
Agnieszka Lis wystawia swoich
bohaterów na ciężką próbę. I nie mówię tu tylko o Monice, z którą życie obeszło
się niezwykle okrutnie. Mam na myśli również Roberta, który tak naprawdę, sam
nie wie czego chce. W którymś momencie życia się pogubił, a pokusy okazały się
zbyt silne by móc z nich zrezygnować. Oczywiście wcale go to nie
usprawiedliwia, bo nie zmienia to faktu, że od początku działał mi na nerwy, a
jago brak zdecydowania i oziębłość jeszcze bardziej potęgowały to uczucie.
Również teściowa Moniki, jakoś nie wzbudziła we mnie sympatii, tak jak i
milczący teść. A co do samej Moniki, to ją jeszcze jestem w stanie zrozumieć,
zwłaszcza że naprawdę nie miała lekko. Choć ta jej nagła przemiana w wyniosłą
bizneswomen, jakoś nie za bardzo mnie przekonała. Sam pomysł na fabułę nie jest
zbyt oryginalny, ale na szczęście autorka w zgrabny i przemyślany sposób
ukazała dramat kobiety, która stanęła w obliczu strasznej tragedii. Niestety
zabrakło mi napięcia, a przede wszystkim elementu zaskoczenia. Również
zakończenie wydaje mi się mdłe i po prostu nijakie. Akcja książki na początku
płynie dość szybko, wydarzenia następują jeden po drugim, a przede wszystkim
pojawiają się emocje. Niestety później wszystko zwalnia i aż do samego końca
toczy się leniwym tempem, wywołując znużenie i zniecierpliwienie.
„Pozytywka” to słodko-gorzka opowieść o
poszukiwaniu szczęścia, o samotności w związku, o bólu i stracie, ale także o
radzeniu sobie z problemami i odnajdowaniu właściwej życiowej drogi. Jestem
pewna, że książka Agnieszki Lis znajdzie wielu zwolenników, jednak ja czuję się
trochę rozczarowana. Nie polecam, nie odradzam, wybór zostawiam Wam.
Autor: Agnieszka Lis
Tytuł: Pozytywka
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 13 stycznia 2016
Liczba stron: 264
Gatunek: literatura obyczajowa
MOJA OCENA: 5/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Nie wiem czy książka mnie zachwyci, ale czuję, że jako lekka lektura na kilka wieczorów może się sprawdzić.
OdpowiedzUsuńWidzę skrajnie różne opinie tej książki. Jak nie negatywna, to pozytywna. Chyba trzeba skusić się samemu :)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia po przeczytaniu "Pozytywki". Książka do pewnego momentu zaciekawiła mnie, ale potem w zasadzie nic się nie dzieje.
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę, chyba to nie moja bajka. :) Za to te czekoladki(?) wyglądają bardzo apetycznie. :D
OdpowiedzUsuńTak, to są czekoladki ;).
UsuńPo częsci przypomina mi Lilith O.Rudnickiej.. ale tylko po części. Recenzowana przez Ciebie książka wydaje się ciekawsza. Chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńP.S co Ty tam masz za jedzonko i picie? Smacznie wygląda! ;D
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Książka może się podobać. Mnie niestety trochę zawiodła, co nie znaczy, że z Tobą będzie tak samo. Może akurat trafi w Twój gust ;).
UsuńPS. Jedzonko to czekoladki, a picie to biała czekolada z pianką ;). Bardzo smaczne z resztą ;). Pozdrawiam!
Zwróce większą uwagę na tę książkę w okresie wiosenno-letnim. Lubię czytać takie lekkie powieści o takiej porze roku :)
OdpowiedzUsuńZakończenie i we mnie pozostawiło niedosyt, ale poza tym całość oceniam pozytywnie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam i szczerze mówiąc zamawiając książkę liczyłam na wow, postaram się nie analizować książki tylko oddać się lekturze :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tej książce u Cyrysi i zachęciła mnie, szkoda, że czujesz rozczarowanie :) Jeśli trafi w moje ręce przeczytam, chciałabym się przekonać, jak na mnie zadziała ta historia :) Pozdrawiam Kasiu :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam właśnie, że książka będzie oferowała taką minimalnie za oczywistą, minimalnie za naiwną historię. Ale i tak, mimo wymienionych wad, chętnie by przeczytała powieść :)
OdpowiedzUsuńTa książka zaciekawiła mnie jak tylko zobaczyłam zapowiedź. Po Twojej recenzji raczej wstrzymam się z zakupem.
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać ! kupić tak kupić używka nie wchodzi w grę:) bardzo przekonałaś mnie recenzją :) dlatego, że jej nie polecasz ani nie odradzasz czyli jest w niej coś intrygującego :) i te czekoladki hmmm takie inne :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca powieść. Rzadko po takie sięgam, bo nie czytam romansów, ta jest ciekawa ale boję tej nudy, co ty doświadczyłaś a przede wszystkim jest to dla mnie temat nudny, bo jest wiele podobnych opowiadań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Miałam na nią wielka ochotę, ale teraz sama nie wiem, być może gdy wpadnie w moje ręce to się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńHm, z jednej strony ciekawi mnie ta tragedia, ale z drugiej... Jakoś mnie ta książka nie przyciąga ;)
OdpowiedzUsuńO "Pozytywce" już trochę czytałam, nie jest to dla mnie pozycja do przeczytania na teraz, ale kiedyś może po nią sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChwilowo nie ciągnie mnie do książki :D
OdpowiedzUsuńTydzień z Agnieszką Opolską do wygrania 3 egzemplarze Anny May
http://artemis-shelf.blogspot.com/
A ja wciąż mam na nią ochotę, by osobiście się przekonać co kryje w sobie książka z cudowną okładką :)
OdpowiedzUsuńna mnie ta książka wywarła pozytywne wrażenie, szybko ją pochlonęłam. Moja mama też się zalapała na tę lekturę i stwierdziła, że "dobra książka". Pytała nawet czy nie mam czegoś w podobie ;) http//lustraksiazek.blogspot.com -->zapraszam do siebie :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcie :) a na książkę poluję.
OdpowiedzUsuńFabuła rzeczywiście nie zapowiada się źle, ale skoro jest przewidywalna a bohaterowie w pewnym momencie mało przekonujący to chyba dam sobie spokój z tą książką. Jednak powieść obyczajowa musi mieć to coś, żeby nie nużyć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozytywnie odebrałam Twoją recenzję, jest szansa, że książka mi się spodoba, zwłaszcza po sporej ostatnio dawce kryminałów ;)
OdpowiedzUsuńMimo tego, że z opisu książki podobała mi się przeczytałam już kilka opinii, które zupełnie się od siebie różnią. Sama nie wiem czy chcę po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwsze powieści tej autorki - nawet miałam okazję się z nią spotkać - ale nie wiem, co zrobię z Pozytywką... przeczytać czy nie przeczytać...
OdpowiedzUsuńJa nie jestem zbytnią zwolenniczką literatury obyczajowej, więc na siłę tytułu szukać nie będę ;) Ale za to narobiłaś mi ochoty na czekoladki! :D
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na tę książkę, ale szczerze powiedziawszy liczyłam na coś innego.
OdpowiedzUsuńWidze że książka niezbyt Cię porwała - za to dodatki do książki wyglądają pysznie :)
OdpowiedzUsuńI tak byłaś pobłażliwa :)
OdpowiedzUsuń