piątek, 19 sierpnia 2016

ZAPOWIEDŹ: "Gwiazdy nad Oktober Bend" Glenda Millard


"GWIAZDY NAD OKTOBER BEND" GLENDA MILLARD

WYDAWNICTWO: DREAMS

PREMIERA: 5 WRZEŚNIA 2016

Alice Nightingale wyobraża sobie, że unosi się w powietrze na skrzydłach splecionych ze słów i piór. O tym pisze wiersze, podczas gdy Manny James biega nocą, próbując uciec od bolesnych wspomnień z przeszłości. Pewnego razu spostrzega Alice na dachu jej domu nad rzeką, wyglądającą niczym galion na statku płynącym przez gwiazdy. W kieszeni ma wiersz, a jego słowa zna na pamięć. Jest pewny, że to tajemnicza dziewczyna z dachu go napisała.

Alice pragnie być taka, jak wszystkie nastolatki, mieć takie same szanse, jak inne dziewczyny. A gdy widzi biegającego chłopca, poznanie go staje się równie ważne, jak pisanie wierszy.

Piękna, przepełniona uczuciem historia o pokonywaniu trudności i traumy z przeszłości, a także o tym, jak od nowa żyć z zaufaniem i nadzieją.


Jesteście zainteresowani tym tytułem?
Bo ja bardzo ;).


czwartek, 18 sierpnia 2016

"Dziewczyna w walizce" Raphael Montes


„Nigdy tak naprawdę nie wiemy, do czego jest zdolna druga osoba, prawda?”

Teo to stroniący od ludzi student medycyny. Jego marzenie to zostać patologiem. Pewnego dnia matka zmusza go aby poszedł z nią na przyjęcie. Teo zgadza się, choć wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Tam jednak poznaje Clarice, młodą i nieco szaloną kobietę która od razu zdobywa jego serce. Mężczyzna robi wszystko aby zbliżyć się do Clarice, dochodzi nawet do tego, że wyznaje jej swoje uczucia. Jednak kobieta odrzuca go i proponuje mu przyjaźń. Dla Teo to za mało. Kiedy zauważa, że Clarice zaczyna mu się wymykać, wie że musi działać. Nie może pozwolić aby coś ich rozdzieliło. Już nigdy.

„Dziewczyna w walizce” nie jest pierwszą książką napisaną przez autora. Raphael Montes w swoich rodzinnych stronach zasłynął inną powieścią, która od razu przyniosła mu sławę. Po szokującym i brutalnym debiucie matka poprosiła go aby napisał powieść o miłości. I rzeczywiście zrobił to, tylko w dość nietypowy sposób. Bo pomimo tego, że „Dziewczyna w walizce” to thriller to jednak nie można zaprzeczyć, że jest to też opowieść o miłości. Trochę dziwnej, pokręconej i w gruncie rzeczy chorej – ale o miłości. To właśnie sprawia, że powieść jest tak wyjątkowa. Dawno żadna książka tak mnie nie pochłonęła. Siedziałam jak na szpilach i nie mogłam wyjść z podziwu dla pomysłowości autora. Byłam zaszokowana, zdezorientowana, przerażona i wstrząśnięta. Emocje które towarzyszyły mi podczas lektury były niewyobrażalne. Powieść Raphaela Montesa to prawdziwa jazda bez trzymanki, jest jak tykająca bomba która może w każdej chwili wybuchnąć. Usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na niezapomniane i naprawdę mocne wrażenia.

Książka zaskakuje już samym pomysłem na fabułę. Przypuszczałam, że będzie to emocjonująca lektura, ale nigdy nie pomyślałabym, że aż tak bardzo. Tak naprawdę niczego tutaj nie możemy być pewni. Nie można przewidzieć jak dalej potoczy się akcja i co wydarzy się potem. To dodatkowo buduje napięcie i podsyca atmosferę. Dodatkowym atutem książki jest dość mroczny i złowieszczy klimat i ten niepokój którego w żaden sposób nie można się pozbyć. Boimy się o losy Clarice, bo przyglądając się temu co dzieje się na kartkach powieści, możemy wywnioskować, że główny bohater ma w zanadrzu jeszcze wiele pomysłów, tak zaskakujących i mrożących krew w żyłach, że aż strach o tym pomyśleć.

Bohaterowie są bardzo zróżnicowani i ciekawie przedstawieni. Nie ma ich tutaj zbyt wielu, bo najważniejsze na czym powinien skupić się czytelnik to relacja między Teo a Clarice. W powieści pojawia się również chłopak kobiety Brenon, który też odgrywa tutaj dość znaczącą rolę. Teo jest sprawcą, zaś Clarice ofiarą, a ich portrety psychologiczne zostały dość wiernie odwzorowane. Raphael Montes z ogromną precyzją ukazał co dzieje się w umyśle mężczyzny owładniętym uczuciem tak silnym, które przysłoniło mu zdolność racjonalnego myślenia. Aż ciężko wyobrazić sobie, że ktoś byłby zdolny do czegoś tak bestialskiego. No bo kto o zdrowych zmysłach pakuje inną osobę do walizki i wyrusza z nią w podróż? Myśli głównego bohatera są przerażające i szalone. Mężczyzna w wielu momentach zachowuje się wręcz jak obłąkany, jednak nie można zaprzeczyć, że ma głowę na karku i po prostu zrobi wszystko aby zatrzymać przy sobie ukochaną kobietę.

Mocną stroną powieści jest jej język. Autor choć opowiada historię szokującą i nie łatwą w odbiorze, to jednak pisze z niesamowitą lekkością i wyczuciem. Tak by zaintrygować, wzbudzić ciekawość i zaskoczyć czytelnika. A robi to wręcz na każdym kroku, aż do zakończenia które budzi kompletną dezorientację i po prostu wywołuje szok. Bo o ile cała powieść wprowadziła mnie w stan zdumienia, o tyle zakończenie po prostu wbiło mnie w fotel. To tylko udowadnia, że Raphael Montes to piekielnie utalentowany pisarz, a jego pomysły bez dwóch zdań zasługują na uznanie.

„Dziewczyna w walizce” to mocny, porażający i nieprawdopodobny thriller z genialnie zarysowanym tłem psychologicznym. Jestem zaskoczona lekturą i co tu dużo mówić, po prostu zachwycona. Książka przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania i dostarczyła mi wrażeń o których prędko nie zapomnę. Jeśli macie ochotę na coś szalonego i szokującego, to książka Raphaela Montesa na pewno sprawdzi się tutaj idealnie. Gorąco polecam i zachęcam do lektury!

Autor: Raphael Montes
Tytuł: Dziewczyna w walizce
Tytuł oryginału: Dias Perfeitos
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 15 czerwca 2016
Liczba stron: 360
Gatunek: thriller
MOJA OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Księgarni BookMaster.com.pl


środa, 17 sierpnia 2016

"Promyczek" Kim Holden


„(...) choć bardzo się staram o tym nie myśleć, czasami życie mnie zawodzi. A nie chcę, by tak się działo. Ponieważ życie jest darem.”

Kate Sedgwick przeszła w swoim życiu wiele, jednak pomimo problemów i tragedii jaka ją dotknęła stara się być optymistką. Jest zabawna, bystra i pełna życia, ma też wybitny talent muzyczny. To dlatego jej przyjaciel Gus nazywa ją Promyczkiem. Kate jednak nie wierzy w miłość. Nie spodziewa się, że wyjazd na studia do Grant, małego miasteczka w Minnesocie będzie momentem przełomowym w jej życiu. Spotyka tam nie tylko wspaniałych ludzi którzy stają się jej przyjaciółmi, ale też pewnego mężczyznę – Kellera Banksa. Kate choć nie chce, to jednak nie potrafi oprzeć się uczuciu które się między nimi rodzi. Co stoi na drodze do ich szczęścia? Jakie tajemnice oboje skrywają? Czy ich miłość ma szansę przetrwać?

Długo zastanawiałam się, jak wyrazić swoje uczucia po przeczytaniu „Promyczka”. Książka wywołała w moim sercu prawdziwy huragan, w duszy istne spustoszenie, zaś w umyśle ogromny chaos, który aż do teraz nie pozwala mi na spokojne poukładanie myśli. Jestem wstrząśnięta, poruszona do głębi i właściwie rozbita emocjonalnie. Intrygowało mnie, co jest takiego niezwykłego na kartkach tej książki, że właściwie każdy czytelnik ją chwali. Teraz już wiem. To bez dwóch zdań jedna z piękniejszych książek jakie przeczytałam w tym roku, mogłabym się nawet pokusić na stwierdzenie – że jedna z lepszych w moim życiu. Nie będzie chyba dla nikogo zdziwieniem gdy napiszę, że jest po prostu doskonała. Jedyna w swoi rodzaju. NIEPOWTARZALNA.

Historia Kate jest piękna, a zarazem bardzo bolesna. Autorka stworzyła niesamowicie realistyczną i żywiołową bohaterkę, która nawet pomimo przytłaczających problemów potrafiła zachować pogodę ducha. Dzięki swojemu optymizmowi i pogodnemu usposobieniu stawiła czoło przerażającej prawdzie, która nie jedną osobę by załamała. Choć wiedziała, że pewne rzeczy są nieuniknione postanowiła cieszyć się chwilą obecną i tym co ma. Posiadała też niesamowity dar – potrafiła sprawić, że ludzie wokół niej stawali się bardziej otwarci i pewni siebie. Kim Holden w swojej książce opowiada o przyjaźni - prawdziwej, szczerej i takiej na dobre i na złe. To piękny i bardzo ujmujący obraz pokazujący nam jak powinna wyglądać przyjaźń.

„Ponieważ w życiu najbardziej liczą się… ludzie.” Ich dobre traktowanie, pomaganie im, to właśnie stanowi o byciu dobrym przyjacielem.”

„Wszyscy musimy walczyć, by wycisnąć dobro z czasu, który nam ofiarowano.”

Jednym z najważniejszych tematów w książce jest relacja Kate z Gusem, a także z Kellerem. Każdy z nich zajmuje szczególne miejsce w sercu dziewczyny. Gus to chłopak z którym Kate zna się od dzieciństwa, łączy ich specyficzna więź i uczucie. Zaś Keller pojawia się w jej życiu dopiero gdy dziewczyna wyjeżdża na studia. Mimo tej krótkiej znajomości nawiązują nić porozumienia, która po pewnym czasie przeradza się w coś znacznie głębszego i poważniejszego. Wątek miłosny został ukazany z dużym wyczuciem i delikatnością. Owszem, pojawiają się momenty namiętne, jednak nie są one zbyt nachalne, a wręcz przeciwnie, stanowią idealnie dopełnienie całości. Dzięki temu związek Kate i Kellera staje się dużo bardzie autentyczny i emocjonalny.

Jestem pewna, że „Promyczek” zostanie w mojej pamięci na bardzo długo. O takich książkach nie da się tak po prostu zapomnieć. I mówiąc szczerze, nawet bym nie chciała. Każda przeczytana kartka była dla mnie jak najwspanialsza uczta. Powoli zagłębiałam się w lekturę i czułam jak z każdą chwilą przepadam coraz bardziej. Nie da się opisać emocji które towarzyszyły mi podczas lektury. Raz uśmiechałam się, czasem kręciłam głową z niedowierzaniem i pewnym niepokojem, a innym razem wylewałam całe morze łez, którego nijak nie mogłam powstrzymać. Zwłaszcza koniec okazał się dla mnie wyjątkowo druzgocący i wstrząsający. Nie potrafiłam pogodzić się z takim przebiegiem wydarzeń, byłam wręcz zła na autorkę, że zdecydowała się tak a nie inaczej zakończyć swoją powieść. Moja dusza została rozerwana na milion części, a serce tak naprawdę pozostawiłam w książce, by jeszcze kiedyś móc do niej wrócić i na nowo przeżyć te niewyobrażalne emocje. „Promyczek” to opowieść o sile przyjaźni, a zarazem o pięknej miłości która sprawia, że świat staje się dużo lepszy. Wnosi do naszego życia odrobinę światła i nadziei, pokazuje nam, że zawsze warto walczyć o swoje marzenia i pragnienia. Jest tutaj też mowa o śmierci, a także o żałobie i radzeniu sobie z tragedią i stratą ukochanych osób.

Książka Kim Holden skłania do głębszych refleksji i przemyśleń. Uzmysławia nam, że każdy nowy dzień to cud i że nawet pomimo tego iż nie mamy zbyt wiele, to jednak powinniśmy cieszyć się życiem. W końcu mamy przyjaciół i ludzi których kochamy z wzajemnością, a to oni sprawiają, że nasze życie nabiera sensu. Nie zapominajmy o tym. „Promyczek” to smutna, ale i niesamowicie przejmująca książka. Przeczytajcie i sami się o tym przekonajcie. Pozwólcie aby zawładnęła Wami w całości. Na pewno nie pożałujecie.

Autor: Kim Holden
Tytuł: Promyczek
Tytuł oryginału: Bright Side
Cykl: Promyczek (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 6 maja 2016
Liczba stron: 592
Gatunek: new adult
MOJA OCENA: 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Księgarni TaniaKsiazka.pl


poniedziałek, 15 sierpnia 2016

"Gdzie jest Mia?" Alexandra Burt


„Czasami przypominasz sobie jedną rzecz, ta z kolei pozwala ci przypomnieć sobie kolejną i zanim się zorientujesz, pamiętasz wszystko.”

Estelle Paradise budzi się w szpitalu i nie pamięta jak tam trafiła. Znaleziono ją na dnie wąwozu bliską śmierci z raną postrzałową głowy. Jak się okazuje, kobieta straciła też pamięć. Dochodzi do niej jednak makabryczna prawda – jej siedmiomiesięczna córeczka Mia zaginęła. Estelle próbuje sobie przypomnieć co się wydarzyło. Pamięta jednak tylko tyle, że kilka dni wcześniej odkryła, że łóżeczko jej córki jest puste. Do tego wszystkie rzeczy Mii zniknęły, tak jakby nigdy nie istniała. Zrozpaczona matka nie potrafi tego wyjaśnić, ale robi wszystko aby odnaleźć swoje dziecko. Dziwne zachowanie Estelle jednak nie ułatwia sprawy, a fakt, że nie zgłosiła zaginięcia córeczki na policję tylko działa na jej niekorzyść. Kobieta staje się główną podejrzaną. Trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie za pomocą terapii zaczyna wszystko sobie przypominać. Prawda okazuje się jednak zbyt przerażająca i wstrząsająca by ją udźwignąć.

„Gdzie jest Mia?” to bardzo dobry thriller psychologiczny który na pewno spodoba się miłośnikom tego gatunku. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut, zwłaszcza, że Alexandra Burt pisze z tak wielką lekkością, jakby robiła to od zawsze. Język jest płynny i przejrzysty, zaś sam pomysł na fabułę budzi uznanie. Akcja nie pędzi na łeb na szyję, tylko powoli się rozkręca, aż do finału, który po prostu zapiera dech w piersi. Napięcie jednak jakie towarzyszy podczas lektury jest tak ogromne, że aż ciężko usiedzieć w miejscu. Choć mnie początek trochę się dłużył i z niecierpliwością czekałam, aż książka trochę się rozkręci. Późniejsze wydarzenia zrekompensowały mi ten czas oczekiwania, a książka tak mnie pochłonęła, że całkowicie straciłam poczucie czasu.

„Opowiedziana historia ma wielką moc, a powtarzana wielokrotnie ryje w umyśle koleinę, która – zanim się zorientujesz – staje się coraz głębsza. Z lisiej nory zmienia się w ziemiankę dostatecznie głęboką, żeby się w niej ukryć.”

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, dzięki czemu dokładnie możemy dowiedzieć się co dzieje się w głowie głównej bohaterki. Widzimy jak ogromne emocje nią targają, a sam fakt zniknięcia córeczki budzi jej niepokój, paniczny strach i dezorientację. Kobieta tak naprawdę nie wie już co się wydarzyło. Cała wina spada na nią, przez co Estelle zaczyna podejrzewać samą siebie. Boi się, że mogła zrobić córce coś okropnego. Amnezja w pewnym sensie okazuje się zbawienna, jednak kobieta wie, że musi przypomnieć sobie wszystko, aby odkryć co tak naprawdę miało miejsce. Nawet jeśli okaże się, że to ona jest wszystkiemu winna. Autorka z ogromną precyzją ukazuje obraz osoby pogrążonej w cierpieniu i będącej w szoku. Choć trzeba przyznać, że myśli głównej bohaterki momentami budzą grozę i mrożą krew w żyłach. Tak naprawdę, ciężko uwierzyć w jej niewinność. Dodatkowo w oczach policji i opinii publicznej Estelle od razu zyskuje miano podejrzanej. Nikt nie chce jej wierzyć, co wprowadza ją w jeszcze większą panikę. Kobieta znajduje się w pułapce swojego umysłu i pamięci i tylko przypomnienie sobie minionych wydarzeń, może przynieść upragniony spokój. Czy jej się uda? Czy odzyska wspomnienia?

Alexandra Burt w swojej książce porusza również temat depresji poporodowej. Jest to dość delikatny temat, o którym mówi się raczej dość rzadko. Jednak prawda jest taka, że wiele kobiet się z nią zmaga, a jeśli nie otrzymają odpowiedniej pomocy może się okazać, że jej skutki będą tragiczne. To przerażające, ale niestety prawdziwe. Autorka z ogromną delikatnością porusza to zagadnienie, ucząc nas wrażliwości i zrozumienia dla zachowań niektórych osób. Nie warto od razu oceniać i określać kogoś mianem złej matki, tylko dlatego, że dziecko cały czas płacze, a kobieta nie może sobie poradzić z opieką nad nim. W wielu przypadkach nie bierze się to z zaniedbania, tylko z choroby o której nie chce się mówić.

„Los może się zjawić niespodziewany, ale gdy już zapuka do twoich drzwi, nic go nie powstrzyma.”

„Gdzie jest Mia?” to powieść która potrafi wstrząsnąć do głębi, poruszyć duszę i nawet zaszokować. Jest to typowy thriller psychologiczny, w którym znajdziemy wszystko czego wymagamy od książek z tego gatunku – niepokój, napięcie, adrenalinę i zaskakujące zwroty akcji. Do tego mistrzowsko poprowadzoną narrację i pomysłową fabułę. Czegóż chcieć więcej? To opowieść o trudnym macierzyństwie, o sprawdzaniu się w roli matki i zmaganiu się z ogromnym bólem i tragedią. Trzeba przyznać, że jak na debiut jest to naprawdę bardzo dobra książka. Może i nie jest perfekcyjna, ale ważne, że budzi emocje i nie pozostawia nas obojętnymi. Warto przeczytać i samemu się o tym przekonać.

Autor: Alexandra Burt
Tytuł: Gdzie jest Mia?
Tytuł oryginału: Remember Mia
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2 czerwca 2016
Liczba stron: 416
Gatunek: thriller/thriller psychologiczny
MOJA OCENA: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Księgarni BookMaster.com.pl



niedziela, 14 sierpnia 2016

Bajkowy Zakątek: "Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza"


Książeczki z serii „Poczytaj mi, mamo” chyba na zawsze pozostaną w moim sercu. Któż z nas ich nie kolekcjonował? Z ogromnym sentymentem wspominam czas mojego dzieciństwa, zwłaszcza, że książki towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Teraz czytam razem ze swoim dzieckiem, a dzięki nowemu wydaniu książeczek z serii „Poczytaj mi, mamo” miałam okazję nie tylko udać się w niezapomnianą podróż w przeszłość, ale także pokazać synkowi bajki które umilały mi dzieciństwo.

Księga pierwsza to zbiór dziesięciu opowiadań, których bohaterami są ludzie, jak i zwierzęta. Znajdziemy tu takie perełki jak chociażby „Daktyle” Danuty Wawiłow, „Noc kota Filemona” oraz inne bajki z tej serii autorstwa Sławomira Grabowskiego i Marka Nejmana lub chociażby bajkę „Kolczatek” Heleny Bechlerowej. Niektóre bajki są bardzo realistyczne, dzięki czemu dzieci mogą identyfikować się z ich bohaterami. Opowiadają o przyjaźni, o dziecięcej wyobraźni i marzeniach. Inne historyjki zaś przenoszą dzieci w świat wymyślony przez autorów, w świat magiczny i zaczarowany, gdzie koty mówią, a fontanny ożywają.


Bajki pobudzają wyobraźnię i ciekawość, zachęcają do wspólnego czytania i poznawania losów bohaterów. Wybór jest ogromny, więc każdy mały czytelnik na pewno znajdzie tutaj coś dla siebie. Mi największą radość sprawiła opowieść Joanny Papuzińskiej „Agnieszka opowiada bajkę”. Była to jedna z moich ulubionych książeczek w dzieciństwie, dlatego wspaniale było znów powrócić do tamtych czasów i po raz kolejny zaczytać się w tej uroczej historyjce. Również mój synek uległ urokowi serii „Poczytaj mi, mamo” i z wielkim zapałem poznawał kolejne bajki. Jako, że pierwszy raz książeczki te były wydawane w latach dziewięćdziesiątych, ich język jest dość „staromodny”. Nie tyczy się to wszystkich opowieści, ale w niektórych znajdziemy zwroty, bądź słowa których w czasach współczesnych używa się dość rzadko. Cieszę się jednak, że bajki zostały wydane w wersjach oryginalnych, bo dzięki temu nie straciły swojego uroku i czaru. I nawet pomimo tego języka, są to ponadczasowe historie którymi warto dzielić się z naszymi dziećmi.

Od strony graficznej książka przedstawia się równie wspaniale. Tak jak pisałam wyżej, wszystkie bajki zostały wydane tak jak kiedyś, więc i ilustracje zostały te same. Każda z bajek wyróżnia się czymś innym. Jedne są bardziej kolorowe, a inne mniej, jednak każda z nich jest na swój sposób niepowtarzalna i wyjątkowa. Znajdziemy tu prace takich rysowników jak chociażby Zdzisław Witwicki, który stworzył wizerunek krasnala Hałabały i wróbelka Elemelka, lub Julitty Karwowskiej-Wnuczak dzięki której powstał Kot Filemon i Bonifacy.


Grzechem byłoby nie wspomnieć o niesamowicie pięknym wydaniu książki. Gruba, twarda i solidna oprawa, do tego piękne kolory i eleganckie wnętrze, stanowią wyjątkową oprawę dla wyjątkowych bajek. Z czystym sercem polecam nie tylko dzieciom w każdym wieku, ale i rodzicom. Książka dostarczy wiele radości, uśmiechów i pięknych wspomnień do których warto wracać i je pielęgnować. Gorąco polecam i zachęcam do lektury!

Tekst: Helena Bechlerowa, Sławomir Grabowski, Marek Nejman, Joanna Papuzińska, Janina Porazińska, Danuta Wawiłow
Ilustracje: Elżbieta Gaudasińska, Julitta Karwowska-Wnuczak, Edward Lutczyn, Maria Orłowska-Gabryś, Danuta Przymanowska-Boniuk, Zbigniew Rychlicki, Anna Stylo-Ginter, Zdzisław Witwicki
Tytuł: Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cykl: Poczytaj mi, mamo (tom 1)
Seria: Z Biblioteki Wydawnictwa Nasza Księgarnia 
Liczba stron: 280
Rok wydania: 2010
Wiek: 3+
MOJA OCENA: 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni BookMaster.com.pl


sobota, 13 sierpnia 2016

"Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej" Sarah Dessen


„Czegokolwiek zapragniesz, znajdę sposób, by to dla ciebie zdobyć. Dam ci gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej.”

Emaline właśnie ukończyła liceum w Colby, małym nadmorskim miasteczku w którym mieszka od dziecka. Zerwała również ze swoim chłopakiem Lukiem z którym spotykała się od trzech lat. Teraz planuje wyjazd na studia. W czasie wakacji pracuje w rodzinnej firmie zajmującej się wynajmem domków i nieruchomości. To tu poznaje Theo, przystojnego nowojorczyka i studenta szkoły filmowej który przyjechał do Colby wraz z reżyserką aby nakręcić film o jednym z mieszkańców. Mogłoby się wydawać, że Emaline czeka zwykły wakacyjny romans. Ale czy na pewno? Ale to nie koniec niespodzianek. Do nadmorskiego miasteczka przyjeżdża również ojciec Emaline, który dość rzadko utrzymywał z nią kontakt. Co z tego wyniknie?

Najnowsza powieść Sarah Dessen to typowa młodzieżowa wakacyjna lektura. Od książek tego typu oczekuje się, że będą zawierały lekką treść i ciekawą fabułę. „Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej” może i zapowiadała się ciekawie, ale początek skutecznie ostudził moje emocje. Gdy tylko zaczęłam czytać, wiedziałam, że będę miała dość spory problem aby przebrnąć przez całą powieść. Nie potrafiłam wciągnąć się w tekst i wczuć w rolę bohaterki. Historia opowiedziana przez autorkę była mdła i nijaka. Dłużyła się niemiłosiernie jak serial brazylijski, a ja siedziałam i brnęłam w nią uparcie próbując wyciągnąć z niej jakieś wartości. Niestety nic nie znalazłam. Co było dla mnie dość zaskakujące, a zarazem frustrujące, bo mówiąc szczerze nie tego spodziewałam się po książce Sarah Dessen.

Książka jest dość długa, przez co czytanie jeszcze bardziej przeciągnęło mi się w czasie. Lubię gdy książki są trochę grubsze, bo wtedy mamy okazję lepiej poznać bohaterów i wgryźć się w ich historie. Tutaj tego zabrakło. Autorka zbyt dużo uwagi poświęcała na opisy przemyśleń Emaline, przez co książka zamiast ciekawić, to nudziła i powodowała znużenie. Toczyła się dość leniwym i powolnym rytmem, a ja zamiast zrelaksować się przy książce musiałam walczyć ze zmęczeniem i rozczarowaniem. A przecież nie ma nic gorszego niż nieciekawa książka.

Na „Gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej” skusiłam się tylko dlatego, że wielu chwaliło twórczość autorki. Ja sama po przeczytaniu książki „Ktoś taki jak ty” bardzo polubiłam jej styl pisania, a poza tym, w tamtej powieści ciągle się coś działo, akcja była płynna, a bohaterowie byli barwni i ciekawi. Czytało mi się ją niesamowicie lekko i no cóż, nie mogłam się doczekać, aż kolejna powieść autorki trafi w moje ręce. Teraz czuję rozgoryczenie i to tak ogromne, że nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę po jakąś książkę Sarah Dessen.

Bohaterowie powieści niestety tak jak sam tekst są nijacy i po prostu sztuczni. Miałam wrażenie, że nie czytam o ludziach z krwi i kości, a o robotach które wszystko wykonują mechanicznie. Lepiej chyba tego określić się nie da. Główna bohaterka Emaline, zanudziła mnie swoimi wywodami z których nie wyniosłam absolutnie nic. Poza tym była nudna, niezdecydowana i chaotyczna. Jej chłopak Luke, nawet nie tyle, że był nudny, ale po prostu nie za bardzo grzeszył inteligencją, zaś Theo to dość zarozumiały typ, równie nieciekawy jak poprzedni bohaterowie. Sarah Dessen w swojej najnowszej książce skupia się na kilku wątkach. Opowiada o rozterkach miłosnych Emaline, o jej relacjach z ojcem, a także o tworzeniu filmu. Odniosłam jednak wrażenie, że autorka zbyt powierzchownie potraktowała wszystkie tematy, przez co żaden z nich tak naprawdę nie został dopracowany. Przez to książka staje się jeszcze bardziej poplątana i niespójna.

„Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej” to bezbarwna, banalna i po prostu bardzo słaba lektura, która po odłożeniu na półkę zostawia pewien niesmak. Może znajdą się wśród Was osoby którym ta książka przypadnie do gustu, ale jeśli oczekujecie po lekturze „czegoś więcej”, to niestety tutaj tego nie znajdziecie. Jak to się mówi -  im dalej w las, tym więcej drzew. A tutaj niestety, ten las jest bardzo, bardzo gęsty… Wybór zostawiam Wam.

Autor: Sarah Dessen
Tytuł: Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej
Tytuł oryginału:
Wydawnictwo: HarperCollins
Data wydania: 7 lipca 2016
Liczba stron: 448
Gatunek: literatura młodzieżowa
MOJA OCENA: 4/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka