niedziela, 29 maja 2016

"Jak cię zabić, kochanie?" Alek Rogoziński [PRZEDPREMIEROWO]


„W życiu nigdy nie można mieć wszystkiego, o czym człowiek marzy...”

Trzydziestoletnia Kasia ma szansę odziedziczyć ogromny majątek. Ale żeby tak się stało, musi najpierw pozbyć się swojego męża. Czyli mówiąc prościej, małżonek musi umrzeć. Ostatnio między nią, a jej mężem Darkiem nie układa się zbyt dobrze, dlatego kobieta nie ma żadnych skrupułów i zaczyna planować morderstwo. Jak się okazuje, wcale nie jest to takie proste jak mogłoby się wydawać. Sprawy się komplikują gdy Kasia dostrzega, że również na jej życie ktoś czyha. Wychodzi na to, że chętnych na spadek jest kilku. Rozpoczyna się prawdziwy wyścig z czasem. Jaki będzie finał tej historii? Kto zginie, a kto odziedziczy fortunę?

Jakiś czas temu Alek Rogoziński został nazwany księcia komedii kryminalnych. Po przeczytaniu jego trzech książek, mogę śmiało powiedzieć, że ten tytuł jak najbardziej mu się należy. Tym razem autor wraca z kolejną wyśmienitą powieścią, w której poznajemy losy całkiem nowych bohaterów. Joanna i Betty udają się na odpoczynek (mam nadzieję, że chwilowy), a tymczasem mamy okazję zaznajomić się z Katarzyną, Darkiem, Danusią i innymi równie barwnymi i charyzmatycznymi bohaterami. Alek Rogoziński po raz kolejny nie zawiedzie swoich czytelników, bo jego nowa powieść to powalająca dawka dobrego humoru i wspaniałej rozrywki na wiele godzin.

„Jak cię zabić, kochanie?” to trzecia powieść w dorobku autora. Wszystkie zrobiły na mnie ogromne wrażenie, jednak wydaje mi się, że najnowsza książka Alka Rogozińskiego wypada najlepiej spośród nich wszystkich. Widzę, że autor z każdą kolejną powieścią rozwija się coraz bardziej, co zdecydowanie dobrze wróży na przyszłość. Akcja powoli nabiera rozpędu, by w pewnym momencie zacząć pędzić w zawrotnym tempie. Zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i z coraz większym napięciem i zainteresowaniem śledzimy przebieg fabuły. Na przemian śledzimy losy kilku bohaterów, w tym Katarzyny i Darka, dwóch osobliwych zakonnic, które nie wiele wspólnego mają ze swoją profesją, księdza który próbuje uratować swoją parafię i kilku równie ciekawych i pokręconych bohaterów, którzy wniosą do lektury chaos i dość spore zamieszanie. Nie zabraknie nagłych zwrotów akcji i niespodziewanych sytuacji, które tylko podsycą atmosferę i jeszcze bardziej podkręcą tempo. Co tu dużo mówić, będzie się działo.

Alek Rogoziński pisze niesamowicie lekko, płynnie i oryginalnie. W książce nie brakuje dowcipów, czarnego humoru i błyskotliwych dialogów. Warto również zwrócić uwagę na bohaterów, z których każdy został świetnie wykreowany i przedstawiony. Na początku książki znajdziemy spis postaci wraz z krótkim opisem każdej z nich. Dzięki temu mamy jako takie rozeznanie w relacjach między nimi, co stanowi dość ciekawe urozmaicenie i wprowadzenie do całej powieści. W tekście znajdziemy kilka nawiązań do programów telewizyjnych i znanych osobistości, co jest kolejną dość charakterystyczną cechą książek Alka Rogozińskiego. Wszystko napisane z lekkim przymrużeniem oka i nutką ironii. To dość fajny pomysł, który sprawia, że książka staje się dużo bardziej oryginalna i zabawna, a czytelnik z jeszcze większym uśmiechem na twarzy zagłębia się w lekturę.

W książce „Jak cię zabić, kochanie?” autor dużo bardziej rozwinął wątek kryminalny, niż w przypadku poprzednich swoich książek. W „Ukochanym z piekła rodem” oraz „Morderstwu na Korfu” Alek Rogoziński skupił się w dużej mierze na warstwie obyczajowej. Nie można zaprzeczyć, że i tam intryga kryminalna była wyśmienita, jednak w przypadku najnowszej książki, wszystko zostało dużo bardziej dopracowane i wyważone. Podsumowując, znajdziemy tu wszystko czego oczekujemy po książkach Alka Rogozińskiego: jest i kryminał, dużo bardziej cięty język, dojrzały humor i tło obyczajowe, które świetnie komponuje się z całością, gwarantując rozrywkę na najwyższym poziomie. Czegóż chcieć więcej?

Książki Alka Rogozińskiego mają to do siebie, że pochłania się je w tempie ekspresowym. I nie ma się co dziwić... Bo skoro coś jest dobre, to raczej nie zostawiamy sobie tego na później, tylko wykorzystujemy chwilę obecną aby w całości delektować się tą cudowną chwilą. „Jak cię zabić, kochanie?” to wyśmienita, porywająca, zabawna i zaskakująca lektura, która dostarczy Wam wielu wrażeń i emocji. A gdy skosztujecie, na pewno będziecie chcieli więcej. Gorąco polecam!

Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Jak cię zabić, kochanie?
Wydawnictwo: Filia
Data premiery: 2 czerwca 2016
Liczba stron: 334
Gatunek: komedia kryminalna
MOJA OCENA: 9/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorowi, oraz Wydawnictwu Filia

czwartek, 26 maja 2016

"Bez ciebie" Agata Przybyłek


„Każdy człowiek potrzebuje kogoś bliskiego, bez jego czułości stałby się bestią, kimś zupełnie pozbawionym uczuć i wszelkich zahamowań.”

Colin jest szanowanym prawnikiem, a presja jaką wywiera na niego ciężka praca sprawia, że ciągle chodzi sfrustrowany. Całą złość wyładowuje na swojej żonie Katarzynie, która robi wszystko aby sprostać wymaganiom surowego męża. Nie wychodzi z domu, nie spotyka się z nikim, jest na każde zawołanie Colina. Pierze, prasuje, gotuje, sprząta. Dosłownie chodzi jak w zegarku. Tyle, że mąż zwykle nie jest zadowolony ze starań swojej żony. Znęca się nad nią psychicznie i fizycznie, co sprawia, że Katarzyna żyje w coraz większym strachu. Pewnego dnia dochodzi do tragedii. Colin zostawia pobitą do nieprzytomności żonę w mieszkaniu i wychodzi. Kobietę znajduje jej teściowa Lucy, która decyduje się pomóc synowej. Razem z młodym lekarzem Alanem, zabierają ją do Toronto, gdzie przechodzi długą rekonwalescencje. Powoli staje na nogi, a między nią a lekarzem zaczyna iskrzyć. Wtedy właśnie bolesna przeszłość daje o sobie znać...

Ciężko czytać książki w których autorzy poruszają temat przemocy domowej. Nikt z nas przecież nie chciałby się znaleźć w takiej sytuacji jak bohaterowie powieści. Agata Przybyłek w swojej najnowszej książce porusza ten trudny i przerażający temat, jednak robi to z niesamowitym wyczuciem i delikatnością. W perfekcyjny sposób kreśli obraz ofiary i oprawcy, pokazując nam brutalną rzeczywistość kobiety maltretowanej przez własnego męża. Wydarzenia opisane w książce tchną autentycznością i choć są fikcją, to nie można zaprzeczyć, że są prawdziwe aż do bólu. Nie jest to lekka lektura do poduszki, to mocno poruszająca i wstrząsająca opowieść młodej kobiety której życie za sprawą ukochanej osoby, zmieniło się w prawdziwy koszmar.

„O niektórych rzeczach lepiej nie mówić na głos. Wtedy łatwiej się łudzić, że nie istnieją.”

Wiele kobiet tak naprawdę znajduje się w podobnej sytuacji co Katarzyna, bohaterka powieści „Bez ciebie”. My, patrząc na to wszystko z boku nie potrafimy wyobrazić sobie przez jak ogromne piekło muszą przejść kobiety które stają się ofiarami przemocy domowej. Ze strachu, bądź ze wstydu nie chcą się przyznać do tego co dzieje się w ich domu za zamkniętymi drzwiami. Zdane na łaskę swojego oprawcy, żyją z dnia na dzień wierząc, że może któregoś dnia coś się zmieni. Często same zrzucają na siebie winę za zachowanie swojego partnera bądź męża. Szukają usprawiedliwienia dla ich czynów, dopatrując się u siebie wad, a nie dostrzegając tak naprawdę w czym tkwi problem i kto jest za to wszystko odpowiedzialny. Autorka zwraca naszą uwagę na ten problem, zmuszając nas do refleksji i do zatrzymania się na chwilę w codziennym biegu. Nie zamykajmy oczu na zmartwienia innych, nie odwracajmy się plecami od tych którzy cierpią. Kto wie, może wśród nas jest ktoś kto tak jak bohaterka książki Agaty Przybyłek potrzebuje pomocy, ale boi się o nią poprosić.

Pomimo trudnej tematyki, książkę czyta się bardzo szybko i lekko. W dużej mierze jest to zasługa przemyślanej fabuły i akcji, która ani na moment nie zwalnia. Z niecierpliwością śledzimy przebieg wydarzeń, bojąc się co tym razem los zaserwuje Katarzynie i z jak ogromnym bólem przyjdzie się jej zmierzyć. Po uwolnieniu się z rąk brutalnego męża kobieta próbuje poukładać swoje życie na nowo. Nie jest to proste, zwłaszcza, że traumatyczne wspomnienia ciągle dają o sobie znać. Na szczęście ma u swojego boku Alana, lekarza który ją uratował. Między tą dwójką powoli zaczyna rodzić się uczucie. Czy Katarzyna będzie w stanie otworzyć swoje serce na nową miłość? Czy odważy się i zaufa Alanowi? Czy zapomni o przerażającej przeszłości?

Agata Przybyłek pisze bardzo swobodnie i klarownie. Wkłada dużo serca i pracy w swoje książki, co można było zauważyć już w przypadku jej debiutu. Książką „Nie zmienił się tylko blond” zdobyła serca wielu czytelników. Wydaje mi się jednak, że z każdą kolejną powieścią jej warsztat pisarski się wzbogaca. „Bez ciebie” znacznie różni się od jej poprzednich książek, które były ukazane w lekkiej i humorystycznej formie. Tym razem autorka postanowiła zagrać na naszych emocjach i bez dwóch zdań, wyszło jej to doskonale. I o ile fabuła mocno porusza, o tyle zakończenie, rozbija na milion kawałków. Inaczej po prostu nie można tego określić.

„Może właśnie na tym polega mądrość? Żeby umieć powiedzieć sobie dość w odpowiednim momencie i mieć odwagę skończyć coś, zanim zacznie się na poważnie.”

Agata Przybyłek napisała dojrzałą, emocjonalną i mądrą powieść, która na długo zapada w pamięć. Wywołuje wzburzenie, wyciska łzy z oczu i sprawia, że ciężko pogodzić się w wyrokami losu. Cieszę się, że takie książki powstają, bo to tylko udowadnia nam i pokazuje jak zdolni są polscy pisarze. Trzeba im tylko dać szansę. Gorąco polecam!

Autor: Agata Przybyłek
Tytuł: Bez ciebie
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 18 maja 2016
Liczba stron: 332
Gatunek: literatura obyczajowa
MOJA OCENA: 8/10


Książkę do recenzji przekazało Wydawnictwo Czwarta Strona, za co bardzo dziękuję


środa, 25 maja 2016

"Alive. Żywi" Scott Sigler [PRZEDPREMIEROWO]


„Jeśli uciekniesz, twój wróg będzie cię ścigać. Zabij swojego wroga, a wtedy już zawsze będziesz wolna.”

Dwunastoletnia Em budzi się w trumnie. Jest ciemno, ciasno, a do tego coś wgryza się jej w szyję. Dziewczyna jest przerażona, ale jakimś sposobem udaje się jej wydostać na wolność. Nie wie też kim jest i dlaczego została tutaj uwięziona. Odkrywa, że oprócz niej są inni ocaleni, którzy tak jak ona zostali zamknięci w trumnach. Razem wyruszają w nieznane poprzez ciemne i mroczne korytarze pełne zakurzonych kości. Dziewczyna zauważa, że inni jej ufają i podążają za nią. Musi zrobić wszystko aby spróbować wydostać siebie i pozostałych z tego przerażającego miejsca. Będzie to początek długiej i niebezpiecznej wędrówki w poszukiwaniu własnej tożsamości i odpowiedzi na dręczące ich pytania.

„Alive. Żywi” to jedna z takich książek które od samego początku, aż do ostatniej kartki trzymają w napięciu. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak fantastycznej i równocześnie tak niesamowicie niepokojącej książki. Emocje które towarzyszyły mi podczas lektury były ogromne. Zdarzały się i momenty w których byłam zmuszona odłożyć ją na bok, aby odetchnąć i zaczerpnąć trochę oddechu. Książka przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania i sprawiła, że jeszcze do teraz nie mogę wyjść z podziwu dla autora i dla jego pomysłowości. Bo muszę przyznać, że jest to powieść niezwykła pod każdym względem – zaskakująca, szokująca, przerażająca i prawdziwie mrożąca krew w żyłach.

Uwielbiam książki o tematyce dystopijnej i zawsze z wielką przyjemnością po nie sięgam. Odkąd przeczytałam fenomenalne „Igrzyska śmierci”, moje zamiłowanie do dystopii znacznie wzrosło. Nie będę ukrywać, że moje wymagania względem tego typu książek są ogromne. Na szczęście zwykle trafiam tak, że jestem zadowolona z lektury. „Alive. Żywi” znacznie różni się od dystopii które miałam okazję do tej pory czytać. Już na samym początku urzekł mnie złowieszczy i mroczny klimat. Przez cały czas nie mogłam wyzbyć się uczucia niepokoju i nadchodzącego niebezpieczeństwa. Wręcz czułam się jakbym sama została uwięziona w tym makabrycznym miejscu i nie mogła znaleźć wyjścia. Niesamowite jest również to, że tak naprawdę do samego końca nie wiadomo w czym rzecz. Bohaterowie czują się zdezorientowani, przerażeni i zagubieni. Mają wiele pytań na które nie potrafią znaleźć odpowiedzi. Dlaczego ktoś zamknął ich w trumnach? Kim są? Gdzie są ich rodziny? Co to za miejsce i jak mają się z niego wydostać? Czy w ogóle jest jakieś wyjście na wolność? Również czytelnik zachodzi w głowę o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Jednak rozwiązanie zagadki nie jest takie proste. 

„Atakuj, atakuj, gdy się wahasz, zawsze atakuj, nigdy nie daj wrogowi odetchnąć.”

„Alive. Żywi” to książka która zaskakuje i wprowadza w stan zdumienia. Chyba ciężko sobie wyobrazić sytuację w której sami po obudzeniu odkrylibyśmy, że nie znajdujemy się w swoich ciepłych i bezpiecznych łóżkach, ale w zimnej i ciemnej trumnie, na dodatek zamkniętej na głucho i jeszcze z czymś niezidentyfikowanym w środku co wgryza nam się w szyję... Prawdziwy koszmar z którego niestety nie można się obudzić. Bo to nie sen, tylko przerażająca rzeczywistość. Obraz jak żywcem wyjęty z filmu grozy. Aż strach o tym myśleć. To co bohaterowie przeżywają później, też potrafi ściąć krew w żyłach i sprawić, że po całym ciele będą przechodzić nam ciarki, a obezwładniający strach nie opuści nas ani na moment. I ten niepokój, którego nijak nie można się pozbyć... Co tu dużo mówić, emocje których doświadczyłam podczas lektury były niewyobrażalne i choć w wielu momentach czułam lęk przed nieznanym i przed tym co może spotkać bohaterów, to jednak z ogromną fascynacją i zainteresowaniem zagłębiałam się w świat stworzony przez autora. Było to doświadczenie niezwykłe i na pewno nie prędko o tym zapomnę.

Poza niesamowitym klimatem i przemyślaną fabułą w której nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, muszę zwrócić uwagę na charakterystykę postaci i relacje między nimi. Choć bohaterami są nastolatki, to jednak w wielu momentach wcale się tak nie zachowują. Wiadomo, że zmusiła ich do tego niezbyt komfortowa sytuacja w której się znaleźli, jednak trzeba przyznać, że autor świetnie ich przedstawił. Każdy z nich wyróżnia się jakąś cechą i posiada jakieś niezwykłe umiejętności. Dzięki temu świetnie się ze sobą uzupełniają. Choć nie unikną i konfliktów, bo przy tak zróżnicowanych charakterach nie trudno o awantury. Kolejną sprawą są ich wzajemne stosunki. Nie znajdziemy tutaj typowego wątku miłosnego, który zwykle w powieściach dystopijnych się pojawia. W książce Scotta Siglera wszystko pozostaje w sferze domysłów, co moim zdaniem działa na jej korzyść.

 „Alive. Żywi” to książka fenomenalna! Całkowicie sprostała moim oczekiwaniom i sprawiła, że siedziałam jak na szpilkach. I choć jest to książka kierowana przede wszystkim do nastolatków, to jednak mogę śmiało powiedzieć, że i dorosły czytelnik znajdzie tutaj coś dla siebie. Napisana lekkim językiem, niesamowicie zagmatwana, a do tego ogromnie zaskakująca. Potrafi przerazić, zafascynować i wstrząsnąć, a mówiąc krótko: to prawdziwy majstersztyk!

Autor: Scott Sigler
Tytuł: Alive. Żywi
Tytuł oryginału: Alive
Cykl: Trylogia Generacje (tom 1)
Wydawnictwo: Feeria Young
Data premiery: 2 czerwca 2016
Liczba stron: 404
Gatunek: dystopia/science fiction/literatura młodzieżowa
MOJA OCENA: 9/10


Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Feeria Young


wtorek, 24 maja 2016

"Miłość i kłamstwa" Cecelia Ahern


„Są rzeczy, o których chcemy zapomnieć, rzeczy, których nie możemy zapomnieć, i rzeczy, o których zapominamy, że je zapomnieliśmy – aż do chwili, kiedy same nam o sobie przypomną.

Pewnego dnia Sabrina Boggs natrafia na tajemniczą kolekcję, która niegdyś należała do jej ojca. Zauważa też, że brakuje dwóch najcenniejszych eksponatów. Postanawia dowiedzieć się jaki związek z przeszłością ojca ma znaleziona kolekcja i spróbować odnaleźć to co zginęło. Podczas poszukiwań odkrywa wiele rodzinnych sekretów, tym samym poznając zupełnie nowe oblicze swojego ojca. Człowiek, przy którym spędziła dzieciństwo, nagle staje się zupełnie kimś obcym. Sabrina odkrywa, że cały czas żyła w kłamstwie. Ale tak naprawdę nie tylko ona. Kobieta ma tylko jeden dzień aby poznać tajemnice mężczyzny, którego rzekomo tak dobrze znała. Dzień, który na zawsze zmieni ją i wszystkich wokół niej. Co odkryje Sabrina?

Cecelia Ahern to jedna z moich ulubionych pisarek. Nigdy tak naprawdę nie wiem czego się spodziewać po jej książkach. Ale prawda jest taka, że autorka zawsze mnie zaskoczy. „Miłość i kłamstwa” to książka intrygująca i utrzymana na dość wysokim poziomie, jednak mówiąc szczerze daleko jej do słynnej „Love, Rosie” czy niesamowitej „Kiedy cię poznałam”, które zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Najnowsza książka Cecelii Ahern sprawiła, że miło spędziłam przy niej czas, lecz obyło się bez większych emocji i wzruszeń, czego zdecydowanie mi zabrakło.

Książka „Miłość i kłamstwa” zabiera nas w podróż w przeszłość Fergusa, ojca Sabriny. Poznajemy go jako małego chłopca, który już od najmłodszych lat fascynował się grą w marmurki. Tak naprawdę wszystko ma związek z jego pasją, która całkowicie go pochłonęła. Można się tu dopatrywać nawet pewnych objawów obsesji, zwłaszcza, że kulki w wielu momentach jego życia były ważniejsze od innych znaczących spraw. Z tego też powodu chłopiec, a później mężczyzna miewał dość poważne problemy. Nie potrafił oddzielić swojej pasji, od życia prywatnego. Marmurki przysłoniły mu cały świat i miały znaczący wpływ na przebieg jego życia. Wiele razy spotykał się z brakiem zrozumienia względem swojego hobby, a co za tym idzie swojego postępowania, które czasami było nierozważne i lekkomyślne. Z tego też powodu mężczyzna zaczął uciekać w kłamstwa i ukrywać swoje zamiłowanie do kulek przed najbliższymi. Po latach jego córka Sabrina natrafia na kolekcję ojca, nie spodziewając się jak wiele dzięki temu odkryje.

„Ludzie nie wiedzą, jaką krzywdę wyrządzają innym ludziom, robiąc rzeczy, których nie powinni robić. Bolesne uczucia mają głębokie korzenie; rozrastają się, rozgałęziają, pełzają pod powierzchnią, wpływając na inne dziedziny życia tych, którzy zostali oszukani.”

Cecelia Ahern w swojej książce opowiada przede wszystkim o pasji, która stała się obsesją. Pokazuje jak ogromny wpływ na ludzi mają kłamstwa i sekrety ukrywane przez lata. Jest to również opowieść o poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące pytania i radzeniu sobie z bolesnymi wspomnieniami. Wędrówka w głąb siebie, która pomaga znaleźć właściwą drogę i upragniony spokój. Większa część książki to tak naprawdę opowieść Fergusa, dzięki czemu dość dobrze możemy poznać jego osobę, jak również jego rodzinę o której też zostało tutaj sporo napisane. Fergus to dość specyficzny bohater, który tak naprawdę do samego końca mnie zadziwiał. Czasami ciężko było mi zrozumieć jego obsesyjne zamiłowanie do gry w marmurki, choć zdarzały się i takie momenty w których było mi go po prostu żal. Sabrina wzbudziła we mnie troszkę większą sympatię, jednak autorka poświęciła jej zbyt mało uwagi bym mogła wyrobić sobie o niej jakieś zdanie.

Akcja płynie dość leniwie, a przemyślenia Fergusa w niektórych momentach stają się nużące i monotonne. Brakowało mi tutaj nagłych zwrotów fabularnych i emocji, których tak oczekiwałam po najnowszej książce Cecelii Ahern. Kolejną rzeczą, która znacznie utrudnia czytanie, są nagłe przeskoki w czasie. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie zabrakło dopisków przez rozpoczęciem rozdziału, które informowałyby czy akcja rozgrywa się w przeszłości Fergusa, czy są to jego teraźniejsze przemyślenia. Przez to wiele razy czułam się zdezorientowana i po prostu gubiłam wątek. Nie wiedziałam w którym momencie Fergus jest przedstawiony jako mały chłopiec, a w którym jako dorosły mężczyzna. Spowodowało to pewien chaos (przynajmniej w moim przypadku), którego po prostu można było uniknąć. W przypadku Sabriny sytuacja jest jasna. Poznajemy jeden dzień z jej poszukiwań, który niestety nie przybliża nam jej osoby.

„Miłość i kłamstwa” to książka dobra, aczkolwiek nie fenomenalna. Jestem jednak pewna, że znajdzie wielu zwolenników. To opowieść o rodzinie, miłości i pasji. O odkrywaniu przeszłości i sekretów z nią związanych. Skłania do refleksji i przemyśleń nad tym co w naszym życiu jest ważne. Uczula nas na problemy innych ludzi i naszych bliskich, ucząc nas wrażliwości i zrozumienia.

Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Miłość i kłamstwa
Tytuł oryginału: The Marble Collector
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 18 maja 2016
Liczba stron: 416
Gatunek: literatura obyczajowa
MOJA OCENA: 7/10


Książkę do recenzji przekazało Wydawnictwo Akurat, za co bardzo dziękuję


poniedziałek, 23 maja 2016

Bajkowy Zakątek: "Poczytam ci, mamo. Elemantarz matematyczny" Beata Ostrowicka


Czy nauka matematyki może stać się dobrą zabawą? Oczywiście, że tak! Czy to ułamki, czy figury geometryczne, czy nawet dodawanie, odejmowanie lub mnożenie wcale nie muszą okazać się takie straszne. Wystarczy dobry pomysł i kreatywne podejście do tematu, wtedy nawet najtrudniejsze działania matematyczne staną się błahostką.

Bohaterowie książeczki to piątka przyjaciół: Antek, Lenka, Ada, Julek i Krzyś. Dzieci spędzają wiele czasu na wspólnej zabawie i na odkrywaniu świata. Ale poza przyjemnościami mają też czas na naukę. W końcu matematyka tak naprawdę jest wszędzie, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.


„Elementarz matematyczny” to książeczka która ma na celu wprowadzić dzieci w świat liczb i działań matematycznych. Wszystko napisane jest w formie krótkich opowiadań, dzięki czemu dzieci nie będą się nudzić, a nauka matematyki tak naprawdę stanie się dla nich prawdziwą przyjemnością i niezapomnianą przygodą. Książka zaczyna się od zadania polegającego na odnalezieniu różnic na obrazkach. To proste ćwiczenie pozwoli poćwiczyć koncentrację, skupienie, a przede wszystkim spostrzegawczość. Następnie dzieci będą miału okazję zapoznać się z liczbami od 0 do 9. Poprzez zabawne opowiadania przyswoją wiedzę i powoli zaczną odkrywać na czym polega mierzenie, ważenie, czas, pieniądze czy orientacja przestrzenna. Autorka postarała się aby te na pozór trudne zagadnienia przekazać w jak najbardziej przystępny i prosty sposób, tak by dzieci nie miały trudności z rozumieniem tekstu i zadań matematycznych.

Książka Beaty Ostrowickiej poza nauką matematyki, ma za zadanie wspierać u dzieci również naukę czytania. Jej zalety to przede wszystkim duża i czytelna czcionka, stopniowanie trudności oraz zabawne opowiadania o tematyce bliskiej współczesnym dzieciom. Kolejnym ważnym elementem w książce są ilustracje, które wykonała Katarzyna Kołodziej. Jak wiadomo, dzieci są przede wszystkim wzrokowcami, a jeśli książka zawiera dużo kolorowych i ładnych obrazków, dziecko z dużo większą ciekawością i zainteresowaniem będzie śledzić tekst. W tym przypadku ilustracje są bardzo barwne i wyraziste, wykonane z dużą starannością i dokładnością. Ogólnie cała książeczka jest bardzo kolorowa, dlatego jestem pewna, że każde dziecko z przyjemnością zagłębi się w świat matematyki.


„Elementarz matematyczny” to idealna propozycja dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Będzie to doskonałe wprowadzenie do nauki w szkole, jak również uzupełnienie podstawowej wiedzy z zakresu matematyki. Zakres merytoryczny materiału zawartego w książce jest zgodny z podstawą programową klas szkolnych od 1 do 3, co jest kolejną zaletą książki. Znajdziemy tutaj ponad 20 zagadnień matematycznych, takich jak chociażby: klasyfikowanie obiektów, tworzenie zbiorów, pomiary długości, ciężaru, czasu i temperatury, obliczanie pieniężne, liczby rzymskie lub odczytywanie godziny i daty. Nie można zapomnieć o podstawach takich jak tabliczka mnożenia, rozpoznawanie figur oraz dodawanie i odejmowanie.

Poza wartościami dydaktycznymi książka ma na celu dostarczyć dzieciom dużo zabawy i radości z nauki, która wcale nie musi być przykrym obowiązkiem, a okazją do miłego spędzenia czasu i odkrycia czegoś nowego, co na pewno przyda się dziecku w przyszłości. Gorąco polecam Wam „Elementarz matematyczny” i zachęcam do zapoznania się z tą wyjątkową publikacją.

Tekst: Beata Ostrowicka
Ilustracje: Katarzyna Kołodziej
Seria: Poczytam ci, mamo
Tytuł: Poczytam ci, mamo. Elementarz matematyczny
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rol wydania: 2016
Liczba stron: 176
Wiek: 4+
MOJA OCENA: 8/10


Książkę do recenzji przekazało Wydawnictwo Nasza Księgarnia, za co bardzo dziękuję


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka