niedziela, 17 stycznia 2016

"Dotrzymana obietnica" Jill Anderson [PRZEDPREMIEROWO]


Często składamy obietnice. Ale czy udaje nam się dotrzymać słowa? Nie zawsze jest to łatwe, ale należy pamiętać, że każda złożona obietnica zobowiązuje. I choć czasem sumienie podpowiada co innego, zawsze trzeba iść za głosem swojego serca.

Paul od wielu lat zmagał się z zapaleniem mózgowo-rdzeniowym i zespołem ustawicznego zmęczenia. Choroba wielokrotnie skłoniła go do tego by próbować odebrać sobie życie. Zawsze jednak czuwała nad nim Jill i ratowała go z opresji. Jednak pewnego dnia, pod nieobecność żony, zażył śmiertelną dawkę leków. Po powrocie Jill powiedział jej, że „tym razem wziął dosyć” i poprosił by nie wzywała pomocy. Kobieta, choć trawiona rozpaczą i ogromnym bólem, pozwoliła mu odejść. Wkrótce jednak na własnej skórze przekonała się o surowości prawa. Została oskarżona o zabójstwo męża i wielokrotnie przesłuchiwana, stanęła przed perspektywą spędzenia nawet 15 lat w więzieniu. Ruszył proces który śledziły media całego kraju. Jill musiała stoczyć niezwykle ciężką walkę o swoją wolność i prawa, udowadniając swoją niewinność.

„Było nam bardzo trudno, bo kiedy ktoś jest ciężko chory i wie, że sobie tego nie wymyślił, oczekuje od innych wsparcia.”

„Dotrzymana obietnica” to kolejna książka w klubie „Kobiety to czytają”. Jest zupełnie inna, niż dotychczasowe klubowe publikacje. Opowieść zawarta na kartkach tej powieści jest autentyczna. Jill Anderson spisała swoją wędrówkę, pokazując jak wiele musiała przejść i jak trudny okazał się sądowy proces w którym uczestniczyła. Autorka dzieli się z czytelnikami swoimi przeżyciami, ale poza zapisami z policyjnych przesłuchań, ukazuje nam swoje wspomnienia. Tym samym dając nam dokładny obraz tego, co działo się z Paulem i jak ogromny wpływ miała choroba na jego życie. To piękny i niezwykle emocjonalny obraz przeżyć dwójki ludzi, którzy stanęli w obliczu ogromnej tragedii, która niespodziewanie wtargnęła do ich życia, niszcząc spokój i plany na wspólną i szczęśliwą przyszłość.

Ani Paul, ani Jill nie przypuszczali, że zaraz po ślubie ich życie zmieni się diametralnie. Wszystko zaczęło się od zwykłej infekcji wirusowej. Od tego czasu stan Paula coraz bardziej się pogarszał. Tak naprawdę nikt nie wiedział, co było przyczyną jego złego samopoczucia, ale Jill robiła wszystko by uzyskać odpowiednią pomoc dla męża. Lekarze rozkładali ręce, a przepisane leki, choć przynosiły chwilową ulgę w cierpieniu, tak naprawdę nie mogły mu pomóc. Mężczyzna zmagał się z zapaleniem mózgowo-rdzeniowym i zespołem ustawicznego zmęczenia. To choroba, na którą nie wynaleziono jeszcze lekarstwa i tak naprawdę nie wiadomo jaka jest jej przyczyna i skąd się bierze. Jedno jest pewne, że osoba nią dotknięta, musi zmagać się z ogromnym bólem i coraz to nowymi objawami, które powoli wyniszczają organizm. Mogę się tylko domyślać, jak wielki koszmar przeżywał Paul i tym samym przez co musiała przechodzić Jill. Przez osiem lat trwania małżeństwa przez cały czas była przy mężu, wspierała go i wielokrotnie ratowała go przed samobójstwem. Poświęciła wszystko, by mu pomóc i choć na chwilę złagodzić jego cierpienie. Widzimy tutaj jak ogromne uczucie ich łączyło i z jak wielkim oddaniem Jill opiekowała się chorym mężem.

Nie chcę oceniać postępowania Jill i tego, czy zrobiła słusznie pozwalając w końcu odejść Paulowi. Po przeczytaniu książki, mogę tylko stwierdzić, że oboje musieli przejść bardzo wiele i przyglądając się temu jak ogromnie cierpiał Paul, nie dziwię się, że chciał popełnić samobójstwo. Choroba odebrała mu wszystko, zmieniła go z silnego i zdrowego mężczyzny, w słabego i pokonanego człowieka, całkowicie uzależnionego od pomocy żony i lekarzy. Również w życiu Jill wszystko się zmieniło. Musiała zająć się mężem i całkowicie zrezygnować ze swoich planów. Z wielkim bólem patrzyła na cierpienie męża, jednak nie można zaprzeczyć, że kochała go z całego serca. Czy dlatego w końcu pozwoliła mu odejść?

„Każdy z nas ma jakieś prawa. Prawo do życia w rodzinie, prawo wyrażania opinii, prawo do pracy, prawo robienia rozmaitych rzeczy. Jednym z naszych praw jest prawo do określenia własnego życia, a to oznacza również prawo do podjęcia decyzji o śmierci.”

Po śmierci męża, została oskarżona o pomoc w samobójstwie i zabójstwo. Była poddawana licznym przesłuchiwaniom, opowiadając obcym ludziom o swoim życiu z Paulem i uczuciach jakie nią targały. Widzimy wyraźnie, z jak wielkim poczuciem winy musiała się zmagać, bo choć postąpiła według woli męża, nie potrafiła pogodzić się z tym, że pozwoliła mu odejść. Przesłuchania choć prowadzone w dość sztywnym i suchym tonie, wyraźnie nam pokazują jak wielkie uczucia kłębiły się w Jill. Poza zapisami z taśm policyjnych, autorka ukazuje nam swoje życie z Paulem. Jeszcze przed tym jak choroba wkroczyła do ich życia i zburzyła spokój, a także wtedy kiedy już musieli stawić jej czoła. To niezwykle piękne fragmenty, pełne emocji i niesamowicie silnych uczuć, pokazujące jak wielka miłość łączyła Paula i Jill.

„Dotrzymana obietnica” to niezwykle poruszająca i dotkliwa historia, może dlatego, że mamy świadomość iż wydarzyła się naprawdę. Potrafi wstrząsnąć, zachwycić i zburzyć spokój. Wywołuje prawdziwą burzę emocji i jeszcze długo po przeczytaniu, zostawia mętlik w głowie. Skłania do głębszych refleksji i zastanowienia się nad tym, jaką decyzję podjęlibyśmy będąc na miejscu Jill. Choć wiemy, że kobieta zostanie uniewinniona, to jednak w zupełności, nie psuje nam to odbioru książki. Dla mnie była to niesamowicie wzruszająca i ujmująca historia, pokazująca piękną moc miłości, a także siłę samej Jill, która musiała stanąć przed niezwykle trudnym i dramatycznym wyborem. Gorąco polecam!

Autor: Jill Anderson
Tytuł: Dotrzymana obietnica
Tytuł oryginału: Unbroken trust
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Kobiety to czytają
Data premiery: 21 stycznia 2016
Liczba stron: 428
Gatunek: literatura faktu
MOJA OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


piątek, 15 stycznia 2016

"Opowiem o niej" Jolanta Guse [PRZEDPREMIEROWO]


Trzy kobiety i trzy pokolenia. Róża, Helena i Gloria. Babcia, córka i wnuczka. Choć łączyły je więzy krwi, to jednak każda z nich była zupełnie inna.

Helena od zawsze kochała teatr i nie wyobrażała sobie innego życia niż na scenie. Niespodziewana ciąża przeszkodziła jej w budowaniu kariery, jednak kobieta nie zamierzała rezygnować ze swoich planów. Zdecydowała się zostawić małą Glorię pod opieką swojej matki. I tak wychowaniem dziewczynki zajęła się babcia Róża. I choć Gloria bardzo kochała babcie, cały czas tęskniła za nieobecną w jej życiu matką i za nieznanym ojcem. Róża starała się jak mogła by wychować dziewczynkę, choć tak naprawdę sama wiele przeszła w swoim życiu. Przeżyła wojnę, ale niestety straciła ukochanego męża. Na Glorię przelała całą swoją miłość. Udzielała jej cennych rad i wskazówek, przy okazji opowiadając jej o wydarzeniach z historii Polski i tego co sama przeszła w tamtym trudnych czasach. Jednak Gloria wciąż nie potrafiła pogodzić się z tym, że została odrzucona przez matkę. Czy uda się jej odnaleźć szczęście? Czy babcia będzie w stanie zastąpić jej matkę?

Gdy sięgałam po książkę Jolanty Guse, liczyłam na całkiem dobrą, ale nie powalającą lekturę. Nie przypuszczałam, że „Opowiem o niej” okaże się prawdziwą emocjonalną bombą. Ta książka jest po prostu fenomenalna. Piękna, lekka i niezwykle realna. Wchodzimy do świata trzech spokrewnionych ze sobą kobiet, śledzimy losy każdej z nich, przy okazji poznając burzliwą historię Polski. Tym samym uzyskujemy wyśmienitą powieść obyczajową, z odrobiną historii w tle.

"Jeżeli chcesz coś w życiu osiągnąć i spełnić swoje pragnienia, zrób wszystko, by ci się udało. (…) W każdym razie pamiętaj, że „nadzieja to klucz do spełnienia marzeń”."

"Zapamiętaj, w życiu są sprawy ważne i sprawy ważniejsze. (…) Nad wszystkim, co robisz, należy się skupić, choćby na sekundę."

Mówiąc szczerze, nie jestem zwolenniczką książek których akcja rozgrywa się w czasach wojny, jednak Jolanta Guse, w przemyślany sposób wplotła wydarzenia historyczne w życie głównych bohaterów. Minione wydarzenia i traumatyczne przeżycia ukształtowały jej charakter babci Róży, sprawiając że stała się silną kobietą. Choć bardzo kochała swoją córkę Helenę, nie potrafiła zrozumieć jej postępowania, gdy ta zdecydowała się opuścić małą Glorię. Róża wiedziała, że będzie musiała zająć się dziewczynką i z wielką miłością i oddaniem poświęciła jej swoje życie, dzieląc się z nią swoimi wspomnieniami z czasów wojny. Róża sama przeszła bardzo wiele w przeszłości. Jej mąż został brutalnie zamordowany, jednak kobieta tak naprawdę nigdy nie pogodziła się ze swoją stratą. Udziela Glorii cennych wskazówek i rad, mając nadzieję że przydadzą się jej w przyszłości. Niestety dziewczyna wciąż żyje wspomnieniami, a tęsknota za matką jest wręcz niewyobrażalna. Dorosła już Gloria stara się zrozumieć postępowanie swojej rodzicielki i odnaleźć w swoim życiu nową drogę która pozwoli jej być szczęśliwą.

„Opowiem o niej” to książka, która zawiera całkiem sporą liczbę wątków. Patrząc na jej niewielką objętość, można pomyśleć, że większość z nich nie została jednak dopracowana. Nic bardziej mylnego. Każdy z wątków został przedstawiony z niezwykłą starannością i skrupulatnością. Autorka przedstawiając minione i teraźniejsze wydarzenia, starała się by wszystko wyglądało realnie i prawdziwie. Również obraz historii Polski został ukazany w niekonwencjonalny sposób, tak by czytelnik nie został zasypany zbyt dużą ilością faktów historycznych. Czasy w których autorka osadziła akcję swojej książki, nie należały do łatwych. Bohaterowie musieli się zmagać z przeciwnościami losu, z bólem i cierpieniem po stracie ukochanych osób. Wojna z Rosjanami, druga wojna, okupacja niemiecka, powstanie warszawskie i okres stalinizmu - czasy krwawych i brutalnych zbrodni, nękania, lęku i wszechobecnego strachu. Jolanta Guse nie szczędzi swoim bohaterkom przykrości i bólu, niejednokrotnie będą musiały stawić czoło przeciwnościom losu, podjąć trudne decyzje i zawalczyć o swoje szczęście. A zwłaszcza Gloria, wokół której toczy się cała ta historia.

"Kochanie to nie uskrzydlenie duszy, lecz miłością jest wspólne budowanie gniazda."

Książka Jolanty Guse zachwyciła mnie i bardzo poruszyła. Choć nie należy do łatwych lektur, to jednak czyta się ją niezwykle lekko i przyjemnie. Od pierwszej strony wciąga i mocno intryguje, wzbudza ciekawość i nie pozwala jej odłożyć na bok. Przeczytałam ją w jeden wieczór, a im dalej zagłębiałam się w książkę, tym bardziej mnie pochłaniała. Ta niebanalna i niezwykła historia zawładnęła mną całkowicie.

„Opowiem o niej” to wyjątkowa lektura i jestem pewna, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. To piękna i przesycona emocjami historia, opowiadająca o miłości, macierzyństwie i budowaniu rodzinnych więzi. Zachęcam Was do lektury, bo naprawdę warto ją przeczytać.

Autor: Jolanta Guse
Tytuł: Opowiem o niej
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 19 stycznia 2016
Liczba stron: 304
Gatunek: literatura obyczajowa
MOJA OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


czwartek, 14 stycznia 2016

"Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven


„Co czterdzieści sekund ktoś na świecie umiera na skutek samobójstwa. Co czterdzieści sekund ktoś zostaje i musi uporać się z poczuciem straty i żałoby.”

Theodore Finch ma siedemnaście lat i każdego dnia rozmyśla jak odebrać sobie życie, choć jednocześnie cały czas poszukuje czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Zaś Violet Markey nie potrafi pogodzić się z tragiczną przeszłością. Wciąż żyje wypadkiem, w którym zginęła jej siostra. Odlicza dni do zakończenia szkoły i marzy by wyjechać z miasta i zapomnieć o minionych wydarzeniach. Pewnego dnia oboje spotykają się na szczycie szkolnej wieży, sześć metrów nad ziemią z zamiarem popełnienia samobójstwa. Między nimi wywiązuje się rozmowa i tak naprawdę nie wiadomo już, kto komu uratował życie. Od tego momentu nastolatkowie zaczynają się coraz bardziej do siebie zbliżać. Co z tego wyniknie? Jakie decyzje podejmą bohaterowie? Jaki będzie finał tej historii?

„Wszystkie jasne miejsca” to kolejna książka kierowana do młodzieży dotykająca tematu samobójstwa wśród nastolatków. Takie książki zawsze głęboko mnie poruszają i sprawiają, że później ciężko mi pozbierać myśli. Autorka w świetny sposób poradziła sobie z tym jakże trudnym, a jednocześnie wymagającym tematem. Podeszła do sprawy niezwykle delikatnie i z wyczuciem, być może dlatego, że sama w swoim życiu doświadczyła podobnych tragedii. Kilka lat temu zabił się jej chłopak i to ona go znalazła. Oprócz tego, na długo zanim przyszła na świat, jej pradziadek zginął, strzelając do siebie z broni palnej. Życiowe doświadczenia skłoniły ją do napisania tej niezwykłej książki, mającej na celu uzmysłowić nam jak poważnym problemem są samobójstwa, których niestety dopuszcza się coraz więcej ludzi.

„Nie odkładaj na jutro tego, co możesz zrobić już dzisiaj, i tak dalej. Akurat ty powinnaś dobrze wiedzieć, że tylko teraźniejszość jest pewna.” *str.103 

„(…) odczuwanie przykrości to strata czasu. Trzeba tak przeżywać życie, żeby nie musieć za nic przepraszać. Najłatwiej jest od początku postępować właściwie, wtedy nie ma czego się wstydzić i za co przepraszać.” *str.149

Nigdy nie jest łatwo czytać o śmierci. To temat który zawsze głęboko porusza i wzbudza wiele emocji. W książce Jennifer Niven stykamy się z problemem śmierci samobójczej, oraz tym, jak radzić sobie po stracie bliskiej osoby. Główna bohaterka, Violet, zmaga się ze straszną tragedią, która na zawsze odcisnęła na niej swoje piętno. W wypadku samochodowym straciła jedyną siostrę i do dziś tak naprawdę nie potrafi pogodzić się z przykrymi wspomnieniami, a także poczuciem winy, które nie pozwala jej normalnie funkcjonować. To sprawia, że coraz częściej myśli o odebraniu sobie życia i tak, któregoś dnia wybiera się na szkolną wieżę by zdecydować się na ten desperacki krok. Tam spotyka Theodora Fincha, chłopaka który nie cieszy się zbyt dobrą sławą w szkole. Uznawany za dziwaka, często popada w konflikty z innymi uczniami. W głębi duszy jednak, wcale nie jest wariatem, za jakiego go wszyscy uważają, a śmiałym i zabawnym chłopakiem, który niestety nie potrafi poradzić sobie z problemami które go przytłaczają.

Od momentu spotkania na szkolnej wieży, między Violet a Finchem wywiązuje się nić porozumienia, która na początku jest bardzo cienka i krucha, zwłaszcza że Violet na początku boi się zaufać chłopakowi i z wielką ostrożnością podchodzi do tej znajomości. Finch jednak nie daje za wygraną i robi wszystko by przekonać do siebie dziewczynę. Przełomem okazuje się geograficzny projekt, nad którym wspólnie pracują. Mają za zadanie odkryć „cuda” Indiany. Wyruszają w niezwykłą podróż, która ma na celu pomóc im odkryć wartość swojego życia i świata który ich otacza. To sprawia, że oboje zaczynają się coraz bardziej otwierać. Finch przy Violet, w końcu ma szansę być prawdziwym sobą, a Violet przestaje odliczać dni do końca szkoły, ucząc się żyć od chłopaka, który pragnie umrzeć.

„Wszystkie jasne miejsca” to głęboko poruszająca historia i choć jest bardzo smutna, to jednak wnosi pewne światło do naszego życia. Autorka posługuje się lekkim i prostym językiem, wciąga nas do stworzonego przez siebie świata, zachwycając, a jednocześnie szokując i wywołując niepokój. Fabuła jest przemyślana, a akcja od samego początku, do końca pędzi w zawrotnym tempie. Najbardziej przerażający jest koniec tej historii i to on sprawił, że długo po odłożeniu książki nie mogłam dojść do siebie i znaleźć słów, które mogłyby wyrazić emocje kłębiące się w moim sercu. Tak naprawdę, gdzieś od połowy książki, możemy domyślać się jak będzie wyglądało zakończenie i właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze. Niemoc i świadomość tego, że tak naprawdę nie możemy zrobić nic by wpłynąć na bieg wydarzeń. Nie godzimy się z tym, jesteśmy źli i sfrustrowani, ale jednak mamy świadomość, że ta historia nie może się skończyć inaczej.

„Czuję jak rodzi się we mnie tysiąc zdolności. Jestem na przemian figlarna, wesoła, rozmarzona, melancholijna. Jestem uczepiona dna, lecz płynę. Cała w złocie...” *Virginia Woolf „Fale” 

„Byłeś pod każdym względem wszystkim, czym można być. (...) Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłbyś to Ty.” *Virginia Woolf „Biografia”

Mówiąc szczerze, dawno nie czytałam tak poruszającej książki dla młodzieży. Miałam już okazje czytać kilka książek dotykających tematu samobójstwa, w tym „Playlist for the dead” Michelle Falkoff, która również bardzo głęboko mnie poruszyła. Jednak „Wszystkie jasne miejsca” jest wyjątkowa pod tym względem. Sprawiła, że nie mogłam dojść do siebie, byłam zdruzgotana i rozbita emocjonalnie. To niesamowicie piękna książka, a jednocześnie przykra i bolesna. Cieszę się jednak, że mogłam ją przeczytać. Jestem pewna, że na długo zostanie w mojej pamięci.

„Wszystkie jasne miejsca” to książka prawdziwa aż do bólu, rozdzierająca duszę i serce. Dotyka do żywego, skłania do głębszych refleksji i zmusza do zastanowienia się nad swoim życiem. Pomimo tego, że jest to w pewien sposób historia tragiczna, to jednak należy pamiętać, że jest to również piękna opowieść o niezwykłej miłości i życiu dwójki młodych ludzi, którzy stanęli na skraju przepaści. Wszystkie słowa są tutaj tak naprawdę zbędne. Tą książkę po prostu trzeba przeczytać. Jestem pewna, że będziecie oczarowani.

Autor: Jennifer Niven
Tytuł: Wszystkie jasne miejsca
Tytuł oryginału: All the Bright Places
Wydawnictwo: Bukowy Las
Seria: Myślnik
Data wydania: 21 października 2015
Liczba stron: 424
Gatunek: literatura młodzieżowa
MOJA OCENA: 10/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni TaniaKsiążka.pl


środa, 13 stycznia 2016

"Garść pierników, szczypta miłości" Natalia Sońska


Każdy z nas poszukuje przepisu na szczęście. Czasem nie jest łatwo go znaleźć, zwłaszcza że życie lubi stawiać przed nami wyzwania. Jednak nie ma przeszkody, której nie dałoby się pokonać. Wystarczy znaleźć w sobie siłę i wiarę i spróbować zawalczyć o swoje szczęście, które przecież nam się należy. Każdy z nas, ma w końcu prawo do tego by być szczęśliwym.

Hanna jest niezależną i nowoczesną kobietą i całkowicie poświęca się budowaniu kariery. Zraniona przed laty, nie zamierza angażować się w żadne związki. Nie ma czasu na miłość i nie zamierza się zakochać, a wszelkie relacje z mężczyznami traktuje jako przelotne romanse. Wszystko się jednak zmienia, gdy w jej życiu pojawia się Wiktor - człowiek sukcesu. Mężczyzna od samego początku intryguje kobietę, a jak się okazuje po pewnym czasie, nie tylko jest przystojny i czarujący, ale też troskliwy i opiekuńczy. Hanna coraz bardziej ulega jego urokowi, zdając sobie sprawę że będzie jej trudno poprzestać na niezobowiązującej relacji. Jakby tego było mało, w jej życiu pojawia się kolejny mężczyzna - Marek, jej były chłopak, a do tego mąż jej przełożonej. Jednak to nie koniec problemów. Hanna popada w konflikt z szefową, a Markowi ewidentnie nie podoba się to, że jego dawna ukochana spotyka się z innym mężczyzną. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy przeszłość stanie na drodze do szczęścia?

„(…) na większość wydarzeń w naszym życiu mamy wpływ i sami na nie pracujemy. Jeśli więc, coś nie idzie po naszej myśli, możemy mieć pretensje jedynie do siebie. Narzekając ujawniamy, jak wiele rzeczy nam nie wyszło. Nieświadomie obnażamy swoje słabości. A wystarczy mieć trzeźwe spojrzenie na świat, dystans do siebie i garstkę samokrytyki.” *str.62

„Garść pierników, szczypta miłości” Natalii Sońskiej to kolejny dobry debiut, który w ostatnim czasie trafił w moje ręce. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nasi polscy pisarze mają się świetnie i piszą naprawdę fantastyczne książki. Wystarczy tylko dać im szansę. Książka Natalii Sońskiej od samego początku mnie wciągnęła. Fabuła być może nie jest zbyt odkrywcza, ale jak dla mnie została idealnie przedstawiona, a co najważniejsze potrafi zaintrygować i wzbudzić zainteresowanie. Również bohaterowie prezentują się fenomenalnie, są wyraziści i niezwykle realistyczni, co zdecydowanie wpływa na korzyść powieści. Nie mogłabym wspomnieć o wartkiej akcji, która do samego końca toczy się swoim rytmem, gwarantując czytelnikowi wiele wrażeń i niespodzianek, których na pewno tutaj nie zabraknie. Całość prezentuje się naprawdę fantastycznie, a idealnym dopełnieniem jest piękna okładka, która w świetny sposób oddaje klimat tej wyjątkowej powieści.

Książka Natalii Sońskiej opowiada przede wszystkim o poszukiwaniu szczęścia, a także miłości, która niepostrzeżenie wkracza do życia głównej bohaterki, zwłaszcza że ta, wcale nie zamierza się zakochać. Wzbrania się jak może przed rodzącym się uczuciem, ale Wiktor w dziwny sposób ją do siebie przyciąga. Szkoda tylko, że na horyzoncie wciąż pojawia się dawny ukochany, który wprowadza tylko niepotrzebny chaos do życia Hanny, przez co ta, czuje się coraz bardziej zagubiona. Marek, choć jest żonaty, nie potrafi zapomnieć o swojej byłej dziewczynie, a jakby tego było mało, w jego życiu prywatnym też nie układa się zbyt dobrze. Obiera sobie za cel Hannę, ale jakie ma zamiary i co zrobi główna bohaterka, tego już nie zdradzę. Mogę tylko wspomnieć, iż w życiu każdego z bohaterów pojawi się wiele komplikacji i zawirowań, a poradzenie sobie z niektórymi problemami i przeciwnościami losu wcale nie będzie takie proste.

Ważną kwestią w każdej książce są jej bohaterowie. Podczas czytania szczególną uwagę zwracam na ich kreację i charakterystykę. W końcu, to przecież oni tworzą powieść, a nie ma nic bardziej denerwującego, niż płytki i nijaki bohater. Książka musi tętnić życiem i kolorami, wciągać do swojego świata i mocno intrygować. I właśnie książka Natalii Sońskiej taka jest. Pełna życia, barw, ciepła i rozchodzącego się wszędzie zapachu pierników. Uwielbiam powieści obyczajowe i mówiąc szczerze, chyba nigdy mi się nie znudzą. Zwykle dobieram książki, tak aby trafiały w mój gust i spełniały oczekiwania. Czasem się nie uda, ale z reguły jestem zadowolona z lektury. „Garść pierników, szczypta miłości” to kolejny celny strzał. Jestem zachwycona tą książką i co tu dużo mówić, chcę więcej.

„Najważniejszy jest pomysł na siebie. Nie można bać się niepowodzeń. O wiele bardziej bolesna jest myśl, że ze strachu zaniechało się tego pierwszego kroku niż upadek po porażce, lecz ze świadomością, że zrobiło się wszystko, co można było zrobić.” *str.139

„Ludzką rzeczą jest się załamać, to naturalna konsekwencja posiadania uczuć. Najważniejsze, w jaki sposób i czy w ogóle potrafimy radzić sobie z problemami.” *str.166

Powrócę jednak do bohaterów powieści. Natalia Sońska ma niesamowity talent jeśli chodzi o przedstawienie postaci w swojej książce. Każdy z nich jest niezwykle realny i wyróżnia się innymi cechami charakteru. Mamy Hannę, główną bohaterkę powieści, która jest dość impulsywna i stara się twardo stąpać po ziemi. Choć zarzeka się, że miłość nie jest dla niej, to jednak w głębi serca marzy o kimś kto ją pokocha i odmieni jej życie. Jest i Wiktor, który na początku nie wydaje się zbyt sympatyczny, jednak im dalej zagłębimy się w lekturę odkryjemy, że całkiem miły z niego facet. Nie można nie wspomnieć o Kindze, najlepszej przyjaciółce Hanki, dość zwariowanej i zakręconej optymistce, na której zawsze można polegać. Wcześniej wspominałam również o Marku, dawnym chłopaku Hanny, który też odgrywa znaczącą rolę w powieści. Jest nerwowy, zaborczy i co tu dużo mówić, niezbyt miły. W całej książce przewinie się jeszcze kilka innych postaci, mniej lub bardziej ważnych, ale każdy z nich wniesie coś nowego do tej niezwykłej historii.

„Garść pierników, szczypta miłości” to pięknie napisana książka, która urzeka swoją prostotą i niebanalnością. Czyta się ją lekko i przyjemnie, a niesamowity klimat Świąt Bożego Narodzenia perfekcyjnie komponuje się z całością. To idealna książka na długie jesienno-zimowe wieczory. Rozgrzeje wasze serca, zachwyci i na pewno pozostanie w waszej pamięci. Polecam!

Autor: Natalia Sońska
Tytuł: Garść pierników, szczypta miłości
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 04 listopada 2015
Liczba stron: 364
Gatunek: literatura obyczajowa
MOJA OCENA: 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka