Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 4 marca 2015
Liczba stron: 384
Spotykasz idealnego
mężczyznę, który przewraca Twój świat do góry nogami. Wiesz że to ten jedyny i
nie wyobrażasz sobie życia bez niego. Jednak co zrobić gdy na drodze do waszego
szczęścia staje jego Matka? A Twój wybranek tak naprawdę okazuje się
maminsynkiem... Starasz się walczyć o swoje, jednak wiesz że z tą kobietą tak
łatwo nie wygrasz. Przedstawiam wam Amelię, Leandra i jego Matkę, której po urodzeniu
dziecka, w tylnej części mózgu, wyrosła druga macica.
Leander jest niezwykle przystojny, szarmancki i inteligentny.
Ma wszystko czego pragną kobiety, poza jednym – jego Matką. Mężczyzna, pomimo
iż jest po trzydziestce, dalej z nią mieszka. Matka nie widzi świata poza swoim
synem, a i on uważa, że jest to najważniejsza kobieta w jego życiu. Sprząta,
gotuje, pierze, a najchętniej zamknęłabym Leandra pod wielkim szklanym kloszem
i nigdy go nie wypuszczała. Mężczyzna ma już za sobą parę związków z kobietami,
niestety żadna z nich nie wytrzymała z nim zbyt długo, zwłaszcza gdy na
horyzoncie pojawiała się Matka. Żadna kobieta przecież nie jest w stanie zadbać
o Leandra tak jak Ona, a poza tym nikt przecież nie ma prawa odbierać jej
ukochanego synka. Do czasu. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia pojawia się
Amelia, która od razu podbija serce mężczyzny. Kobieta od początku zauważa że
nie będzie jej łatwo zdobyć ukochanego, a i Matka czując co się święci próbuje
na wszelkie możliwe sposoby ostudzić zapał Amelii. Jednak kobieta jest
nieugięta i nie zamierza poddać się bez walki.
„Maminsynek” to książka nietypowa, poruszająca jakże ważny,
ale zarówno delikatny temat. Na początku może się wydawać świetną komedią, ale
zapewniam was że na pewno nią nie jest. Oczywiście są fragmenty które potrafią
rozbawić i wywołać niepohamowane napady śmiechu, ale nie dajcie się zwieść
pozorom. Książka pomimo iż potrafi rozbawić do łez, posiada również drugie dno,
które nie wygląda już tak kolorowo i optymistycznie.
„Życie nie składa się z rzeczy wielkich, wyniosłych spraw i znaczących
wydarzeń. Życie składa się z drobiazgów. I to czasem mniejszych niż bakterie.”
*str. 154
Książka podzielona jest na dwa rozdziały. Jeden to opowieść
Leandra, a drugi Amelii. Każde z nich dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami.
Leadner jest wręcz zakochany w Matce, nie widzi świata poza nią i tylko ona
może mu zapewnić wszystko co najlepsze. Każda kobieta którą spotka na swojej
drodze, nie dość że musi podobać się jemu, to i Matce powinna przypaść do
gustu. Dla niego kobieta idealna to taka która jest samodzielna, piękna i spokojna. W dodatku powinna dobrze gotować i być zakochana w nim po uszy. Ale
najważniejsze, to całkowita akceptacja Matki! I tylko to się liczy, koniec
kropka. Jeśli Matka nie przybije pieczątki pod jego związkiem, można go od razu
uznać za przegrany. A Matka, jak to ona, nie zamierza tak łatwo oddać swojego
synka, można by powiedzieć że nie zamierza go oddać wcale! Z drugiej strony
pojawia się Amelia, która podbija serce mężczyzny. Kobieta decydując się na
związek nie ma pojęcia, że poza nią i Leandrem, w ich związku pojawi się
jeszcze jedna osoba – jego Matka, która od początku jest negatywnie nastawiona
do wybranki swojego syna. Nie zamierza go oddać, a i Amelia nie chce ustąpić, zwłaszcza
że jest zakochana w mężczyźnie i zrobi wszystko by go zdobyć. Jej cel, to
zyskać zaufanie i sympatie Matki. Choć wie że nie będzie to łatwe, podejmuje
się tej ryzykownej próby.
„Maminsynek” to powieść, którą powinna przeczytać każda
kobieta. Natasza Socha z niesamowitą precyzją przybliża nam portret typowego
maminsynka, mężczyzny który jest tak zapatrzony we własną matkę, że nie potrafi
dostrzec innych kobiet, które są w stanie oddać mu serce. To smutne, a
jednocześnie przerażające. Jednak działa to również w drugą stronę. Widzimy
matkę która jest zakochana w swoim synu, do tego stopnia, że decyduje się na
wychowywanie dziecka samodzielnie. Matka od początku wpaja Leandrowi zasadę, że
to ona jest najważniejsza i że nikt więcej nie jest mu potrzebny do szczęścia,
nawet ojciec. Leander akceptuje taki stan rzeczy i całkowicie wykreśla ojca ze
swojego życia. W końcu ma Matkę, a ona zapewni mu wszystko czego będzie mu
potrzeba. To niesamowite jak niektóre matki potrafią kochać swoje dzieci.
Miłością wręcz destrukcyjną, która potrafi być niszcząca dla obu stron.
„Doświadczenia z dzieciństwa mają ogromny wpływ na to, komu w przyszłości
zaufamy i kto zostanie naszym przyjacielem.” *str. 101
Autorka jest wnikliwym obserwatorem ludzkich zachowań,
przybliża nam schematy ich działania, dba o szczegóły i detale. Postacie przez
nią wykreowane, są niezwykle barwne i realistyczne, każda z nich ma swoje wady
i zalety. Od początku wiemy kto wzbudził naszą sympatię, a kto wręcz
przeciwnie. Najbardziej negatywną postacią w tej historii jest oczywiście
Matka, jednak pamiętajcie, że każdy kij ma dwa końce. Na wspomnienie zasługuje
również zakończenie książki, bo zapewniam was że jest bardzo zaskakujące. Mnie
wręcz wbiło w fotel i wywołało ciarki na plecach.
„Maminsynek” to niezwykła książka, a lekkie pióro autorki i
niepowtarzalny styl tylko dopełniają całości. Natasza Socha stworzyła
niebanalną historię, która potrafi rozbawić, ale również poruszyć i wstrząsnąć
do głębi. Polecam każdej kobiecie. Przeczytajcie, bo warto!
*Książka bierze udział w wyzwaniu: 52 książki, Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!
MOJA OCENA:
9 / 10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce,
oraz Wydawnictwu Filia
Znam takich maminsynków. Nie wiem czy się skusze na książkę :)
OdpowiedzUsuńNa książkę bardzo chętnie się skuszę, tym bardziej że lubię pozycje książkowe w takich tematach. Poza tym te dwa cytaty jakie zaprezentowałaś bardzo mi się podobają - są takie realne :)
OdpowiedzUsuńJeśli wpadnie w moje ręce, przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPo twojej recenzji czuję się strasznie zachęcona, na pewno po nią sięgnę. Już sam opis i tytuł już mnie zaintrygowały.
OdpowiedzUsuńNiestety podobny przykład znam osobiście i wiesz co...o mały włos nie zostałabym taką Amelią.Całe szczęście że poznałam mojego obecnego męża.Masz rację, że książkę powinna przeczytać każda kobieta a juz na pewno matka!
OdpowiedzUsuńChcę! Chcę!
OdpowiedzUsuńCzuję, że bym się odnalazła w tej książce!
Matka. Ona - trochę powiało grozą :) Ciekawe, czy w końcu z "maminsyństwa" można się wyleczyć..?
OdpowiedzUsuńOgromną mam chęć na tę książkę:))
OdpowiedzUsuńNa początku byłam przeciwna książce, ale teraz co raz bardziej się na nią nastawiam ;)
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że warto zajrzeć do tej książki. Tyle dobrego się o niej naczytałam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej wiele dobrego ;-) Niestety teraz mam dużo lektur do recenzji i nie mam czasu.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam, ale niestety nie przypadła mi do gustu. liczyłam na coś znacznie więcej. Niebawem recenzja, to poznasz moje wrażenia z lektury.
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale chyba nie jest ona dla mnie. Nie gustuję w takich książkach.
OdpowiedzUsuńAch ci maminsynkowie... :)
OdpowiedzUsuńKorci mnie strasznie, żeby ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńTo mnie zaskoczyłaś, na ogół nie czytam takich książek, ale chyba mnie do niej przyciągnęłaś :D
OdpowiedzUsuńFajna książka. Mogłam spojrzeć na historię oczami matki, która ma syna ( córkę też ;) ) jak i z drugiej strony, jako żona swojego męża, który na szczęście nie jest maminsynkiem ;)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja i jak wiesz w zupełności się z Tobą zgadzam. Socha mnie w pełni przekonała i już wiem, że zostanie jedną z moich ulubionych autorek.
OdpowiedzUsuńOj, jak ja nie trawię maminsynków, a ich mam jeszcze bardziej... Co do wyrastania drugiej macicy w tylnej części mózgu podczas porodu to nie jest tak... Podobno niektóre kobiety rodzą mózg wraz z dzieckiem, więc tu jest "pies pogrzebany"! :P A tak na serio to chętnie sięgnę po tę książkę, bo bardzo mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach. Co do mamisynków to miałam kiedyś do czynienia z takim i oj, nie był to dobry związek ani dla mnie, ani dla niego, ani dla jego mamy. Na całe szczęście się skończył :D Jestem bardzo ciekawa historii zawartej w książce!
OdpowiedzUsuń