Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: luty 2015
Liczba stron: 201
Na każdego z nas w końcu przyjdzie czas. Każdemu pisana jest
śmierć, nie ma przed nią ucieczki i nic, ani nikt nas przed nią nie uchroni.
Niektórzy z nas myślą o niej często, inni trochę rzadziej, a jeszcze inni nie
zastanawiają się nad nią wcale. Czy słusznie? Temat śmierci był wielokrotnie
poruszany w literaturze i dalej wielu autorów próbuje zmagać się z tym
zagadnieniem. Marcin Słoniec również postawił zmierzyć się z tym tematem,
pisząc dość niezwykłą i nietypową powieść. Posłuchajcie...
Śmierć od zawsze wykonywał swoją posługę wobec Boga. Jego zadaniem było przeprowadzać ludzkie dusze do Zaświata, skąd były kierowane w stronę Światła lub Mroku. Nigdy nie było mu łatwo, zwłaszcza że ciągle musiał patrzeć na ludzkie męki. Mimo to nigdy się nie skarżył i starał się wykonywać swoją pracę jak należy. W samotności cierpiał nad swoim nędznym losem i z tęsknotą patrzył w stronę Światła. Pewnego dnia zabiera do Zaświata dziewczynkę imieniem Agata, która nie ma pojęcia że umarła. Dziecko od samego początku nie boi się Śmierci, a wręcz przeciwnie jest nim tak zafascynowana że postanawia się do niego przyłączyć i razem z nim przeprowadzać dusze śmiertelników do krainy umarłych.
Na wstępie zaznaczę że trochę obawiałam się tej powieści, zwłaszcza iż jest tu również poruszany temat Boga z którym spotykam się ostatnio w literaturze dość często. Niestety zwykle trafiam na książki które po prostu nie radzą sobie z tym zagadnieniem. Jeśli chodzi o „Łzy Śmierci” to śmiało mogę powiedzieć że w końcu trafiłam na książkę która całkowicie sprostała moim oczekiwaniom. Bóg jest tutaj przedstawiony jako wszechpotężny władca i stwórca, pan wszystkiego. Mamy również podział na Raj i Piekło, które w tym przypadku autor przedstawia jako Światło i Mrok. Mimo to kontekst jest ten sam: do Mroku odsyłani są grzesznicy, a do Światła trafiają ludzie dobrzy. Jest również Czyściec, który przedstawiony jest właśnie jako Zaświat, gdzie trafiają wszystkie dusze. Tam w łódce zwanej Nadzieją przepływają przez rzekę razem ze Śmiercią, który jako sędzia poddaje je oczyszczeniu bądź odsyła w przeznaczone im miejsce.
Książka jest podzielona na rozdziały z którego praktycznie każdy opowiada historię innego człowieka. I to właśnie te historie kształtują całą książkę, są jak cegiełki które łączą się w jedną niezwykle spójną i dopracowaną całość. Poznajemy pewną samotną matkę, która poprzez swoje zabieganie i pośpiech osieroca swojego jedynego syna, poznajemy biznesmena który przez całe swoje życie starał się pomagać innym, niestety jego dobroć okazała się dla niego zgubna, gdyż na koniec wszyscy się od niego odwrócili. Jest również narkomanka, która przez swój nałóg straciła wszystko co miała, dom, rodzinę i godne życie. Jest i samobójca, morderca, a nawet człowiek chory psychicznie. Każda z tych historii ukazuje nam co innego. Widzimy ludzkie dobro, ale także okrucieństwa jakich dopuszczają się niektórzy z nas. Warto zatrzymać się na tą jedną krótką chwilę i pomyśleć do czego może doprowadzić pośpiech, jak wielką krzywdę można wyrządzić drugiemu człowiekowi poprzez swój własny egoizm i jak niewiele trzeba by stracić wszystko co się miało i upaść na dno, z którego później ciężko jest się pozbierać.
Ta książka stawia przed nami wiele pytań. Na niektóre z nich autor udziela nam odpowiedzi, jednak część z nich pozostaje zagadką i to my musimy poszukać rozwiązania.
Czym jest dobro? Czy warto poświęcać się dla innych? Po co żyjemy? Jaki mamy cel w swoim życiu? Dlaczego istnieje zło? Dlaczego ludzie dopuszczają się grzechów? Dlaczego krzywdzą innych? I w końcu… Kim jest Bóg i jaka jest jego rola? Każdy wyciągnie inne wnioski, bo w końcu ilu czytelników, tyle opinii. Ale jedno jest pewne, tą książkę po prostu trzeba przeczytać.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to pięcioletnia Agata. Sam pomysł z umieszczeniem jej w książce był świetny, jednak nie wydaje mi się żeby pięciolatka była na tyle rozumna by pojmować czym jest wojna, życie po śmierci lub sama śmierć. Do tego dochodzą jeszcze zbyt nagłe przeskoki w czasie, co całkowicie wybijało mnie z rytmu podczas czytania. Na szczęście to małe wady, na które można przymknąć oko. Poza tym książka prezentuje naprawdę wysoki poziom i trzeba przyznać że potrafi zaskoczyć. Marcin Słoniec napisał niezwykłą powieść o życiu i śmierci, o cierpieniu i radości, o tym co w życiu najważniejsze i o tym co ulotne. Polecam, bo naprawdę warto!
Śmierć od zawsze wykonywał swoją posługę wobec Boga. Jego zadaniem było przeprowadzać ludzkie dusze do Zaświata, skąd były kierowane w stronę Światła lub Mroku. Nigdy nie było mu łatwo, zwłaszcza że ciągle musiał patrzeć na ludzkie męki. Mimo to nigdy się nie skarżył i starał się wykonywać swoją pracę jak należy. W samotności cierpiał nad swoim nędznym losem i z tęsknotą patrzył w stronę Światła. Pewnego dnia zabiera do Zaświata dziewczynkę imieniem Agata, która nie ma pojęcia że umarła. Dziecko od samego początku nie boi się Śmierci, a wręcz przeciwnie jest nim tak zafascynowana że postanawia się do niego przyłączyć i razem z nim przeprowadzać dusze śmiertelników do krainy umarłych.
Na wstępie zaznaczę że trochę obawiałam się tej powieści, zwłaszcza iż jest tu również poruszany temat Boga z którym spotykam się ostatnio w literaturze dość często. Niestety zwykle trafiam na książki które po prostu nie radzą sobie z tym zagadnieniem. Jeśli chodzi o „Łzy Śmierci” to śmiało mogę powiedzieć że w końcu trafiłam na książkę która całkowicie sprostała moim oczekiwaniom. Bóg jest tutaj przedstawiony jako wszechpotężny władca i stwórca, pan wszystkiego. Mamy również podział na Raj i Piekło, które w tym przypadku autor przedstawia jako Światło i Mrok. Mimo to kontekst jest ten sam: do Mroku odsyłani są grzesznicy, a do Światła trafiają ludzie dobrzy. Jest również Czyściec, który przedstawiony jest właśnie jako Zaświat, gdzie trafiają wszystkie dusze. Tam w łódce zwanej Nadzieją przepływają przez rzekę razem ze Śmiercią, który jako sędzia poddaje je oczyszczeniu bądź odsyła w przeznaczone im miejsce.
Książka jest podzielona na rozdziały z którego praktycznie każdy opowiada historię innego człowieka. I to właśnie te historie kształtują całą książkę, są jak cegiełki które łączą się w jedną niezwykle spójną i dopracowaną całość. Poznajemy pewną samotną matkę, która poprzez swoje zabieganie i pośpiech osieroca swojego jedynego syna, poznajemy biznesmena który przez całe swoje życie starał się pomagać innym, niestety jego dobroć okazała się dla niego zgubna, gdyż na koniec wszyscy się od niego odwrócili. Jest również narkomanka, która przez swój nałóg straciła wszystko co miała, dom, rodzinę i godne życie. Jest i samobójca, morderca, a nawet człowiek chory psychicznie. Każda z tych historii ukazuje nam co innego. Widzimy ludzkie dobro, ale także okrucieństwa jakich dopuszczają się niektórzy z nas. Warto zatrzymać się na tą jedną krótką chwilę i pomyśleć do czego może doprowadzić pośpiech, jak wielką krzywdę można wyrządzić drugiemu człowiekowi poprzez swój własny egoizm i jak niewiele trzeba by stracić wszystko co się miało i upaść na dno, z którego później ciężko jest się pozbierać.
Ta książka stawia przed nami wiele pytań. Na niektóre z nich autor udziela nam odpowiedzi, jednak część z nich pozostaje zagadką i to my musimy poszukać rozwiązania.
Czym jest dobro? Czy warto poświęcać się dla innych? Po co żyjemy? Jaki mamy cel w swoim życiu? Dlaczego istnieje zło? Dlaczego ludzie dopuszczają się grzechów? Dlaczego krzywdzą innych? I w końcu… Kim jest Bóg i jaka jest jego rola? Każdy wyciągnie inne wnioski, bo w końcu ilu czytelników, tyle opinii. Ale jedno jest pewne, tą książkę po prostu trzeba przeczytać.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to pięcioletnia Agata. Sam pomysł z umieszczeniem jej w książce był świetny, jednak nie wydaje mi się żeby pięciolatka była na tyle rozumna by pojmować czym jest wojna, życie po śmierci lub sama śmierć. Do tego dochodzą jeszcze zbyt nagłe przeskoki w czasie, co całkowicie wybijało mnie z rytmu podczas czytania. Na szczęście to małe wady, na które można przymknąć oko. Poza tym książka prezentuje naprawdę wysoki poziom i trzeba przyznać że potrafi zaskoczyć. Marcin Słoniec napisał niezwykłą powieść o życiu i śmierci, o cierpieniu i radości, o tym co w życiu najważniejsze i o tym co ulotne. Polecam, bo naprawdę warto!
*Książka bierze udział w wyzwaniach: 52 książki, Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!
MOJA OCENA:
8 / 10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Novae Res
Jakoś mnie chyba nie interesuje, ale ostatecznie nie mówię ,,nie" :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia wobec tej książki. Jakoś nie potrafię się do niej przekonać mimo twojej zachęcającej recenzji.
OdpowiedzUsuńA mnie sama fabuła bardzo przypadła do gustu. Choć faktycznie, główna bohaterka, z tego co piszesz, powinna być nieco starsza. Cała książka z pewnością by na tym wiele zyskała. :)
OdpowiedzUsuńLubię takie tematy, jednak boję się trochę, pseudofilozofii. Nic o niej nie piszesz, ale jakoś moja intuicja mnie przed tym ostrzega ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie od dawna ta książka, ale troche się jej obawiałam. Jestem już po dwóch recenzjach tej pozycji i uświadamiam sobie, że to było dużym błędem. Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale uważam, że masz racje co do tej 5 letniej dziewczynki, że jak takie dziecko może odróżnić dobro i zło? Sama mam brata w tym wieku i z doświadczenia wiem, że on z pewnością nie myśli o życiu w ten sposób, a raczej jego myśli zajmują zwykle zabawki, czas spedząny z rówieśnikami...
OdpowiedzUsuńMyśle, że autor wykazał sie odwagą pisząc o Bogu, bo to jest niezwykle drażliwy temat dla wielu osób.
Pozdrawiam.
http://papierowa-kraina.blogspot.com/
A kiedy premiera? Bo wychodzi na to, że będę musiała się w nią zapatrzeć. Bardzo lubię tego typu książki, a jeśli dodatkowo jest dobrze napisana to muszę się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie wiem dokładnie w który dzień ma być premiera, ale z tego co się orientuje to luty 2015. Musisz zerkać na stronę: zaczytani.pl, tam pewnie za jakiś czas pojawią się informacje odnośnie wydania książki. Chyba że dowiem się sama wcześniej, to dam Ci znać :). Książkę polecam, bo warto przeczytać. Jeśli lubisz taką tematykę to na pewno nie będziesz zawiedziona.
UsuńCiekawa fabuła, będę miała na uwadze tę pozycję.
OdpowiedzUsuńSkoro polecasz to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i dałam jej identyczną ocenę. Jest na prawdę dobra :)
OdpowiedzUsuńTa książka to coś dla mnie. Postaram się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się do niej przekonać. Z tym dzieckiem to masz rację. Mój syn ma siedem lat i wiem, że śmierć jest dla niego terminem niewyobrażalnym. Niby wie, ale nie rozumie. Nie wiem, może z czasem się skuszę na tę książkę, ale na ten moment raczej dam sobie spokój.
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i mi się bardzo spodobała. Dawno nie czytałam tak dobrej pozycji.
OdpowiedzUsuńOstatnio co nieco o niej słyszę i chyba się na nią w końcu skuszę. Przy okazji dzięki twojej zachęcającej recenzji :)
OdpowiedzUsuńhttp://z-ksiazka-przez-swiat.blogspot.com/
Może kiedyś. ;)
OdpowiedzUsuńNie mówię książce nie, może kiedyś.
OdpowiedzUsuńWidziałam już tę książkę i zastanawiam się nad przeczytaniem ;) szkoda tylko, że póki co, mam wielki stosik...
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie. Nie mogę doczekać się premiery! :)
OdpowiedzUsuńMimo tych kilku wad książka mnie zainteresowała :) i czasami nawet pięciolatka może dużo rozumieć :)
OdpowiedzUsuńHm.. ciekawa recenzja :) Ja raczej nie przepadam za takimi książkami, ale fajnie że Tobie się podobała.
OdpowiedzUsuńAutor miał fajny pomysł, aby każdy rozdział dotyczył innego człowieka. Cóż każdy z nas jest inny :)
Pozdrawiam
Wydaje się być ciekawa, ale jakoś czuję, że nie potrafiłabym się w niej odnaleźć...
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga -> http://www.bookeaterreality.blogspot.com/
nie mówię, że po nią nie sięgnę, ale jakoś mnie nie ciągnie do niej :)
OdpowiedzUsuńChyba jednak wolę gaimanową wizję Śmierci:)
OdpowiedzUsuńMam trochę mieszane odczucia, ale nie mówię "nie".
OdpowiedzUsuńA ja czuję się zaintrygowana:)
OdpowiedzUsuńNie mówię nie, ale na razie spasuję ;)
OdpowiedzUsuńmyślę że kwestia 5-latki nie m tu większego znaczenia. dziewczynka wielu rzeczy w książce nie rozumie ale właściwie przecież nie musi ich rozumieć... jest dzieckiem.
OdpowiedzUsuńnie można się po tej książce spodziewać wielkiego kunsztu literackiego, jednak w tej książce nie chodzi o jakość napisania ale o to co ta książka pozostawia po sobie.... po jej przeczytaniu człowiek ma chęć stania się lepszym . książka długo pozostaje w głowie, myślach, sercu i wpływa na postrzeganie codzienności która od przeczytania już nie jest taka sama....
Według mnie kwestia dziecka 5-letniego ma duże znaczenie. Oczywiście, dziewczynka wielu rzeczy nie rozumie, ale były momenty w których zachowywała się nad wyraz dojrzale, a poza tym nie uważam by pokazywanie dziecku trupów, rozkładających się zwłok i tym podobnych rzeczy było w porządku, zwłaszcza że dziewczynka mimo iż się bała, to jakoś nie reagowała na to zbyt emocjonalnie. A wydaje mi się że dziecko, czy to 5-letnie czy starsze zareagowałoby na takie obrazu z dużo większymi emocjami i strachem. Sama mam dziecko 4-letnie i wiem że nie rozumie co to znaczy Bóg, Śmierć lub życie po śmierci, więc nie uwierzę żeby dziecko 5-letnie mogło to ogarnąć. To tylko moje spostrzeżenie. Bo sam kontekst i pomysł z umieszczeniem dziecka w książce był świetny, tyle że moim zdaniem powinno być ono troszkę starsze.
UsuńMoże się skuszę na przeczytanie tej książki :)
OdpowiedzUsuń