Tytuł oryginału: Sabriel
Cykl: Stare Królestwo (tom 1)
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 20 listopada 2014
Liczna stron: 360
Nadchodzi czasem taki moment że dopada mnie chęć na
fantastykę, a że nie często sięgam po książki z tego gatunku zwykle gdy już
zacznę czytać przepadam z kretesem. Tym razem mój wybór padł na książkę Gartha
Nixa „Sabriel”. Jest to pierwsza część z serii o Starym Królestwie, gdzie udaje
się główna bohaterka by zmierzyć się z potęgą Krainy Zmarłych. Zapowiada się całkiem ciekawie, dlatego dałam się skusić. I wiecie co? To był
naprawdę dobry wybór! Ta książka mnie pochłonęła i wciągnęła w swój świat tak
mocno, że po prostu nie mogłam się od niej oderwać, a gdy przeczytałam ostatnią
kartkę żałowałam że to koniec.
Sabriel ma osiemnaście lat, jest córką cenionego i potężnego nekromanty Aborshena. Dziewczyna od kilku lat wychowuje się w mieście Ancelstierre, gdzie uczęszcza do Wyverly College. Stare Królestwo zna tylko z opowieści ojca, który odwiedza ją podczas każdej pełni księżyca. Nadchodzi jednak moment że ojciec nie przychodzi. Zamiast niego pojawia się posłaniec z Krainy Śmierci który przynosi jej miecz i dzwonki – atrybuty nekromanty. Sabriel przeczuwając że ojcu stało się coś złego, decyduje się wyruszyć w rodzinne strony. Nie zwlekając przekracza Mur, który dzieli spokojne Ancelstierre od nieprzewidywalnego i pełnego magii Starego Królestwa. Podróż która ją czeka jest długa i złowroga. Nic nie jest takie jak wygląda, a Stare Królestwo powoli zostaje opanowane przez Zmarłych. Dziewczyna musi jak najszybciej udać się do rodzinnego domu i odnaleźć ojca. Na szczęście nie jest sama, los zsyła jej sojuszników w postaci tajemniczego kota i przystojnego nieznajomego. Razem będą musieli stawić czoła grożącemu im niebezpieczeństwu.
„Sabriel” na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, zwłaszcza że sam początek nie wróży dobrze. Akcja rozwija się bardzo powoli, ciągnie się niemiłosiernie, a przez pierwsze 100 stron mamy wrażenie że nic się nie dzieje. Bohaterka wędruje, aż do swojego rodzinnego domu, a jej tropem podąża stwór o imieniu Mordikant, który obrał ją sobie za cel i nie spocznie dopóki jej nie dopadnie. Na duży plus jednak zasługują opisy postaci i potworów, bo trzeba przyznać że są przedstawione w dosyć żywy i realistyczny sposób. Niejednokrotnie odczuwałam ciarki na plecach i silny niepokój o losy głównej bohaterki.
Po przeczytaniu dość długiego i nużącego początku, gdy bohaterka w końcu dociera do rezydencji Aborshenów, akcja w końcu zaczyna przyspieszać. Staje się płynna i dużo bardziej dynamiczna, zaczynamy poznawać nowych bohaterów i coraz bardziej zatracać się w książce. Każde przewrócenie kartki dostarcza nam nowych wrażeń i emocji. W końcu możemy się odprężyć i zagłębić w mroczny świat stworzony przez autora. Bo trzeba przyznać że jest co podziwiać. Wszechobecna magia, Kraina Śmierci podzielona na dziewięć bram, magiczne kamienie przez które zmarli przedostają się do realnego świata, przybierając różne nadzwyczaj dziwne i groteskowe formy i Sabriel jako nekromantka, która musi stawić temu czoło. Do tego tajemniczy Touchstone, mężczyzna którego Sabriel ratuje ze Śmierci i dość osobliwy kot imieniem Mogget, który tak naprawdę wcale nie jest kotem. To wszystko i dużo, dużo więcej można znaleźć na kartkach tej książki. Jak dla mnie była to niezwykle emocjonująca i pełna wrażeń przygoda, która dodatkowo spotęgowała mój apetyt na więcej.
Na wspomnienie zasługuje również wątek miłosny, a jakże! Właściwie nie spodziewałam się wielkiego wybuchu namiętności, bo oczywiście w przypadku tego typu powieści nie byłoby to na miejscu, ale trzeba przyznać że ów wątek przedstawiony jest w sposób niezwykle subtelny i wyrafinowany, niespieszny i delikatny, bo jak wiadomo największe uczucia rodzą się powoli. Mi jak najbardziej taka forma odpowiada, bo nastawiłam się na dobrą fantastykę, a nie na romansidło. Dodatkowym atutem książki jest również mapa, która znajduje się na samym początku. Dzięki niej możemy śledzić wędrówkę Sabriel, jak również nabrać jako takie wyobrażenie o świecie stworzonym przez autora. Resztę pozostawcie swojej wyobraźni.
Książka Gartha Nixa zafascynowała mnie i zaciekawiła. Pomimo swojego nużącego początku, czytało mi się ją wyśmienicie i wprost nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejny tom. Z całym sercem polecam!
*Książka bierze udział w wyzwaniu: 52 książki
MOJA OCENA:
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Miałam sięgnąc po tę książkę i zrezygnowałam, a teraz wszyscy ją recenzują i taaak żałuję :D
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę w zapowiedziach wydawnictwa i zastanawiałam się jak jest. Czytam jej pierwszą recenzję i jak widzę całkiem dobra seria się zapowiada:)
OdpowiedzUsuńWprawdzie skreśliłam tę serie, ale coraz częściej o niej słyszę i moja ciekawość rośnie! :D
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zniechęca ten nużący początek, mimo to być może dam szanse tej książce.
OdpowiedzUsuńNowe wydania bardzo mnie interesują :D
OdpowiedzUsuńJeżeli znajdę czas - na pewno przeczytam :)
Pomimo kiepskiego początku, jestem ciekawa tej lektury.
OdpowiedzUsuńCzytałam pozytywne recenzje tej książki, ale jak dla mnie, to jest chyba zbyt fantastyczna;)
OdpowiedzUsuńMuszę się zastanowić :)
OdpowiedzUsuńOd dawna miałam ochotę na tę książkę, ale Twoja recenzja mnie do niej ostatecznie przekonała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Ja raczej nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam już gdzieś tą okładkę :D Może się skuszę
OdpowiedzUsuńWidziałam już gdzieś ten tytuł i mówiąc szczerze jestem zainteresowana, bardzo :)
OdpowiedzUsuńGdy tylko ujrzałam okładkę, to uznałam, że muszę zgarnąć całą serię, mam nadzieję, że się nie zawiodę:)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo mnie kusi! Mam już nawet w koszyku w ulubionej księgarni i przy najbliższych zakupach będzie moja! :D
OdpowiedzUsuńChyba kiedyś już słyszałam o tej serii. Ale mimo wszystko opis niespecjalnie mnie przekonuje.
OdpowiedzUsuńWcześniej nie zwracałam uwagi na serię, ale coraz częściej słyszę same dobre opinie i chyba się skuszę, ale na pewno jeszcze nie teraz ;)
OdpowiedzUsuńMi się ta książka bardzo podobała. Jestem też po lekturze "Lirael", która była tylko trochę gorsza i niedługo zabieram się za Abhorsena ;)
OdpowiedzUsuńUrsula Le Guin też potrafi przynudzać... A może bym wróciła do niej?
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja zauważyłam, że coś ostatnio jest głośno o tej ksiażce na blogach? Mam na nią ochotę ;)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam. Zapowiada się kolejna ciekawa seria.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jest zachęcająca, chyba dodam tę książkę na moją długą listę książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://z-ksiazka-przez-swiat.blogspot.com/
Słyszałam już o tej książce wiele dobrego, liczę na to, że kiedyś uda mi się ją zapoznać. Zapisuję sobie w 'chcę przeczytać'.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam